Szukam małej koteczki, kilkutygodniowej

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pt cze 29, 2007 18:54 Szukam małej koteczki, kilkutygodniowej

Bardzo chciałabym znależć małe kociątko w kolorze czekoladki albo trikolorka z przewagą brązu. Bardzo proszę!!!! Nie mogę znaleźć takiego kotka, a chcę zrobic niespodziankę córce.

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 18:58

witaj ,napisz nam jakie warunki oferujesz kociakowi ..a ile lat ma córcia? :lol:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43983
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 29, 2007 19:16

Od zawsze były w moim życiu koty... Przynosiłam je z ulicy, chore, sponiewierane... Jedne dożywały późnej starości, inne chorowały, jeszcez innym szukałam domów, bo miałam ich za dużo... Niedawno pozęgnałam kotkę, którą chowałam 6 lat. Musiałyśmy się zcórą pogodzić, ze u tej kotki juz z nami nie będzie. Moja Gabrysia ma 11 lat. Szanuje zwierzęta i dba o nie. [/b]

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:19

Mam tzrypokojowe 65m mieszkanie (niesttey, w bloku), z tzrema słonecznymi balkonami, na których można sie wylegiwać. Pieniędzy stracza nam na tyle, ze kotu na pewno nie zbaraknie, ani jedzenia, ani witaminek, ani zabawek, ani ( w razie czego) opieki medycznej. N adole w moim bloku jest najlpesza w mieście ;ecznica weterynaryjna.

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:23

w jakim miescie mieszkasz?
i czy balkony sa zabezpieczone?

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pt cze 29, 2007 19:23

Bardzo, bardzo zalezy mi na kotku/kotce ... Dotychczas raczej miałam kotki, które poddawałam sterylizacji. Chciałabym tylko, zeby w niczym nie przypominała ona zwiezraków, za którymi do dzisiaj wszyscy jednak tęsknimy... Marzeniem mojej córy jest kotek czekoladowy. rzeczywiście, nigdy takiego nie miałam ani ja, ani ona. Dlatego proszę o pomoc. Szukam, gdzie tylko przychodzi mi do głowy!

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:24

Tak, balkony są bezpieczne.

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:24

dokasia pisze:Tak, balkony są bezpieczne.

to znaczy?

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pt cze 29, 2007 19:26

Jeśli chodzi o miasto... to tu jest największy problem. BIAŁYSTOK. Dzisiaj rozmawiałm telefonicznie z Fundacją Koci Pazur. mają tam kociaki takie własnie, wamarzone... Ale jak je stamtąd przywieźć. To chyba Poznań!

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:27

Balkony same z siebie są wybudowane-zabudowane. Taką mają urodę.

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 19:45

dokasia pisze:Balkony same z siebie są wybudowane-zabudowane. Taką mają urodę.

nie rozumiem, przyznam sie :oops:
moglabys to jakos opisac albo dac zdjecie?

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pt cze 29, 2007 19:45

Nie ma żadnej siatki ?
Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Pt cze 29, 2007 19:53

ja mam jeszcze kilka pytan

dokasia pisze:Od zawsze były w moim życiu koty... Przynosiłam je z ulicy, chore, sponiewierane... Jedne dożywały późnej starości, inne chorowały, jeszcez innym szukałam domów, bo miałam ich za dużo...

ile masz w tej chwili zwierzat w domu?


dokasia pisze:Niedawno pozęgnałam kotkę, którą chowałam 6 lat.

co sie stalo tej kotce?

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pt cze 29, 2007 20:03

Nie mam w tej chwili zwierzat. Zdjecia balkonu nie prześlę, ponieważ ani w telefonie, ani w ogóle nie posiadam aparatu, którym takie zdjęcie mogłabym zrobić, a tym bardziej wysłać do sieci. Na balkonach są tylko takie małe przerwy od ziemi, może 10 cm. reszta jest obudowana na stałe chyba twardym i grubym plastikiem. Miałam wiele kotów, które łaziły po balkonach i nigdy nie miałam siatek. Nie mam nastu juz lat. Nie znam nikogo, kto miałby kota, balkon i siatki. Jeśłi chodzi o moją kotke... To półdzikuska, która dała się wziąć z podwórka tylko dlatego, ze była cięzko chora. Nie jest przytulakiem i łatwym chrakterkiem. Niecały rok temu zmienialismy mieszkanie na nowe. Przerpowadzilismy się w stan surowy. W syf. jeden wielki syf. Kotkę musiałam zawieźć do mamy. Wykańczanie się przedłużało, a my nie mieliśmy gdzie mieszkać i siedzieliśmy w betonie i pyle. Kiedy już mogłam zabrać ją do nowego domu, była obrażona, nie dawał mi się dotkąc, w ogóle do mnie nie wychodzi. Wspólnie z mamą zdecydowałysmy, że lepiej bedzie jesłi zostanie u niej.

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

Post » Pt cze 29, 2007 20:06

Kotka więc żyje, ale nie chce być z nami w nowym domu. Nie wolno mi na siłę jej znowu "przesadzać". Nikt nie chciał, zeby tak się stało. Nie każdy kot daje się łatwo przenosić z miejsca na miejsce. Nie jestem zbrodniarką. Mam wrażenie, że tak mnie traktujecie, bo szukam kociaka. żeby co??? Krzywdę mu wyrządzić??? W zaden sposób nikomu z Was nie udowodnię, że uwielbiam koty!

dokasia

 
Posty: 96
Od: Pt cze 29, 2007 18:26

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 79 gości