Trochę dłuższa relacja...
O 18 udałyśmy się w poszukiwania kotka... Po głębszym wejściu na podwórko, skręciłyśmy w lewo... Tam był taki dołek, jakies stare rupiecie i fotel, który był naszym wybawieniem w późniejszym czasie. Zauważyłyśmy lukę w "ogrodzeniu" (czyt.:złączone blachy), pokiciałyśmy, a stamtąd wyłoniła się piękna kotka - biała, z burymi dodatkami. Rozejrzałyśmy się po okolicy, później szłyśmy wzdłuż "ogrodzenia" i znów w lewo. Doszłyśmy do miejsca, w którym było kocie żarcie. Po lewej stronie była taka dziura, miedzy blachą, a murem. Przejść się nie dało (chyba że byłybyśmy suuuuuuuper chude), po za tym tam były jakieś pniaki. Nagle usłyszałyśmy przeraźliwe "miauuu!", to my na to też "miauuu!" i zauważyłyśmy małe kocie, na oko miesięczne, czarno - białą krówkę

Główkowałyśmy z Ewą, jak tam się do cholery dostać... Wśród rupieci znalazłyśmy szafkę, która natychmiast się rozwaliła, jakies deski (prędzej byśmy się z nich zwaliły

). Ewik ujrzała obok kontenera na śmieci, stare, popsute krzesło obrotowe. Chwyciłyśmy za nie (Ewik, nie ja

) i próbowałyśmy je jakoś "wbić" w ziemię, żeby się prześliznąć za ogrodzenie. I nagle coś mi zaświtało....

"Przecież tam był jeszcze fotel!", poszłam tam z Ewą, ale wydał się nam za ciężki... Zauważyłyśmy jakichś dwóch panów, popijających piwko, na oko - silnych. Ewa oznajmiła, że nie jest w stanie unieść takiego ciężaru, ja zresztą też. I tak znowu siedziałyśmy, próbowałyśmy się przedrzeć

Ponownie jakaś lampka mi zaświeciła: "Przecież tam są ci faceci! Może oni nam pomogą..." Ewa nie bardzo w to wierzyła (przynajmiej tak mi się wydawało), ale podeszłyśmy do nich i Ewik przemówiła.... Zgodzili się !!!

Przenieśli fotel w wyznaczone miejsce, podziękowałyśmi i problem z głowy. W między czasie pojawił się kocurek, taki czaro - biały, jednak więcej miał białego. Nakarmiłyśmy go ii....Ewa wlazła na mebel, potem na jego oparcie, następnie "tyłkiem na blachę

" i nogi pociągnęła za sobą. Ufffffff.... Ja zostałam na czatach. Ewik ganiała za kotem, jednak ten zwiewał..

Zdecydowałam się tam zejść, jednak nic to nie dało, bo niedługo potem - kot wlazł na drzewo

Z początku myślałyśmy, iż ukrył się gdzieś wkrzakch, ale nie.... Kotek sobie siedział na drzewie i darł mordkę. Ewik próbowała wejść na drzewo, jednak było ono takie liche, że nie zaszło się daleko. Potem ja próbowałam kilka razy, ale za każdym się ześlizgiwałam i to wyglądało, jakbym była Tarzanem

Stałyśmy sobie tak z Ewą, rozmyślałyśmy co by tu zrobić, żałowałyśmy, że nie miałyśmy żadnego sprzętu. Ewik próbbowała zadzwonić do p. Ewy - nie było jej w domu. Następnie zadzwoniła do swjej siostry, aby podała jej nr do straży dla zwierząt. Okazało się, że działa on tylko do godziny 16... Później zadzwoniłam do taty, poprosić go o jakiś kontakt do patrolu ekologicznego - przebywał u babci, nie miał przy sobie nr. Oznajmił, iż jak będzie wracał do domu, to się rozajrzy za patrolami. W końcu zdecydował się do nas dołączyć. Po dokładnym obeznaniu terenu, natrafiłam na dziurę, w którą małe kocie łatwo by mogło wpaść. Zakryłyśmy ją. Po niedługim czasie pojawił się mój tata. Opowiedziałyśmy jak to było. Nie podjęłyśmy się, że tak to ujmę "zdjęcia kota gałęzią", ponieważ bałyśmy się, że zwieje jeszcze wyżej... Tata wziął jakiś badyl, kot zlazł

Czatowałam przy drzewie, a Ewa i tata próbowali złapać kota. Uciekł do piwnicy..

Odszukałyśmy drzwi prowadzące do piwnicy, ale były zamknięte (cholera jasna). No cóż...
Zbieram na jutro ekipę na łapankę tego maluszka (a ostrzegam jest sprytny

) Potrzebne są osoby dość sprawne fizycznie (przelezienie przez balchę), godzina raczej pod wieczór 19 (ale to jeszcze do uzgodnienia).
Kontener mogę zabrać, ale niewiem co z tą śliczną kotką, łapać ją? (wtedy więcej kontenerów). jak coś to PW, mój nr kom 698 533 772
zbiórka pod tym budynkiem na Targowej 65

Przypomnijcie mi, żeby obstawić drzewo oraz zatkać dziurę do wejścia do piwnicy.
To chyba wszystko
