Gem wrócił i już opisuje wyprawę
Droga do Opatowa nie jest warta uwagi - nie było tam nic ciekawego, a poza tym jej nie lubię

W samym Opatowie trafiliśmy na miejsce bez większych problemów, po zaledwie jednym pytaniu o drogę jakiegoś tambylca
Właścicielka przyjęła nas bardzo miło - to młoda, ładna i sympatyczna kobieta, matka 7-letniego chłopca. Z Kiki pożegnała się czule cała rodzina, właścicielka osobiście wsadziła ją do transportera, pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
Już po wyjściu przypomniało nam się o książeczce, więc wróciliśmy. Pani widziała, że chowamy transporter do bagażnika, więc z niepokojem spytała, czy kotka spędzi tam całą drogę. Oczywiście wyjaśniliśmy, że kotka jedzie na tylnym siedzeniu, a transporter owszem, chowaliśmy, ale pusty

Wydaje mi się, że ten niepokój dobrze o właścicielce świadczy. Książeczki jednak kotka nie ma i nie miała - nigdy nie była szczepiona. Dowiedzieliśmy się za to, że kotka przyszła na świat 19 lutego.
Podczas jazdy Kiki była bardzo spokojna. Do uszu nie zaglądałem, ale co do futerka to Dominik ma rację - wymaga intensywnej pielęgnacji. Jednej łapki właściwie nie ma, ale niespecjalnie jej to przeszkadza. Na persach w sumie się nie znam, jednak ogon chyba także jest zbyt krótki. Jest miła, wyjątkowo grzeczna, uwielbia się przytulać.
Droga z Opatowa do Krakowa wiedzie przez bardzo malowniczą okolicę. Zachwycaliśmy się zwłaszcza wspaniałym widokiem na Beskid Wyspowy
Około 20 przekazaliśmy Kiki Dominikowi, zjedliśmy kremówki w Cracovii (polecam!) i wróciliśmy.
Kilka zdjęć Kiki z podróży
/Ostatnie zdjęcie można zobaczyć w powiększeniu po kliknięciu w miniaturę

/