kotalizator pisze:Naprawdę uważasz, że kilkutygodniowe kocięta powinno się pozbawiać szansy na lepsze życie? Że powinny zostać tam gdzie są?

Myślisz, że duże szanse na przeżycie mają takie kocięta na ruchliwym osiedlu?
Ja pomoc kotom wolno żyjącym widzę w ten sposób - kastracje kotów dorosłych + znajdowanie domów dla kociąt już urodzonych.
To nie są dzikie zwierzęta.
No oczywiscie ja to wszystko rozumiem, tylko spojrzalam na temat tak bardziej globalnie i pomyslalam sobie, ze skoro jest tyle kociakow juz oswojonych, albo sierotek, albo w schroniskach, to moze nalezaloby ustalic jakies priorytety
Tylko ze oczywiscie latwo sie tak teoretyzuje, a co innego kiedy sie ma juz pod nosem takie biedaki
Gdzies w jakims filmie o kotach slyszalam, ze jesli mlody kotek przez pierwsze 3 miesiace nie ma kontaktu z czlowiekiem, to juz zawsze pozostanie troche dziki, zawsze w to wierzylam a Wy tutaj na miau obalacie ta teorie
W kwestii pomocy o ktorej mowisz, ja zdecydowanie jestem za sterylkami, natomiast co do kociakow, zaleznie od okolicznosci. Nie uwazam, ze koniecznie trzeba zgarniac i pacyfikowac kazdego malucha, niech sobie kocia spolecznosc funkcjonuje jesli ma gdzie, w koncu ktos z gryzoniami musi walczyc
W kazdym razie Sylwia, kibicuje Ci ostro i gratuluje odwagi
