Byłem dzisiaj trochę przypadkiem w sklepie zoo w centrum handlowym w Gdańsku-Wrzeszczu. W dużym oknie wystawowym siedział w klatce kocurek persopodobny. Po wejściu do sklepu udało mi się podsłuchać rozmowę klientki z młodym ekspedientem. Kobieta wyrażała zainteresowanie koteczkiem. W odpowiedzi można było usłyszeć, że kotek jest rasowym mieszańcem persa z brytyjczykiem

, ma 6 do 8 tygodni i śpi w klatce, ponieważ cały dzień biegał. Kocurek jest na sprzedaż. Cena za niego wynosi 700 zł. Wtrąciłem się do rozmowy i grzecznie zapytałem, czy zdaje sobie sprawę że kocurek został zbyt wcześnie zabrany od mamy. W odpowiedżi najpierw stwierdził, że 8 tygodni to wiek odpowiedni do odłączenia kotka od mamy. Z chwilą, gdy zakomunikowałem mu że jest w błędzie i że kocurek powinień pozostać przy mamie do 12-16 tygodnia, sprzedawca nabrał podejrzeń. że mogę wiedzieć trochę na temat kotków i ustąpił, zasłaniając się swoją niewiedzą. Oraz zgeneralizował, dając do zrozumienia że oni w ten sposób postępują stale. Potem zapytałem jeszcze o rodowód, jego zdaniem rasowego kotka. Ciekawa była odpowiedź: "kotek nie jest przeznaczony do wystawiania, więć nie musi posiadać rodowodu". Powiedziałem mu, że kotek oczywiście nie jest rasowy i że przepisy dotyczące rozmanażania kotów rasowych absolutnie nie dopuszczają "dzikich" krzyżówek, tworzonych ad hoc. Zagroziłem mu, że sprawdzę czy dopuszczalna jest sprzedaż taki koteczków w ogóle, a w takim miejscu w szczególności. Dodam, że kotek ma znośną klateczkę o dwóch poziomach. W klatce była jakaś zabawka, chyba trochę jedzenia. Nie zauważyłem miseczki z wodą. Na pewno brakowało kuwetki. Ekspedienta poprosiłem o kontakt z właścicielem sklepu. Dostałem ulotkę z numerem telefonu do hurtowni, która jest właścicielem kilku sklepów na terenie Gdańska wraz z odręcznie dopisanym nazwiskiem jej właściciela.
Bardzo rzadko bywam w tym rejonie Wrzeszcza, lecz jeżeli mnie pamięć nie myli około dwa lata wstecz na wystawie tego sklepu również był kocurek na sprzedaż. Z tekstu i kontekstu wszystkich wypowiedzi ekspedienta również wynikało, że trudnią się sprzedażą "rasowych" koteczków systematycznie od dłuższego czasu i robią to z powodzeniem dla zysku. Ciekawe jest jeszcze jedno zdarzenie. Po rozmowie ze sprzedawcą wyszedłem ze sklepu i stanąłem na galerii oglądając kocurka przez szybę z drugiej strony sklepu. W tym momencie przechodziła oboka wystawy para ludzi około trzydziestki. Mężczyzna widząć mnie przed klatką z kotkiem i może słysząc końcówkę dialogu ze sprzedawcą, stwierdził pod moim adresem, że sprzedaż koteczków w takim miejscu jest niedopuszczalna. Lecz kiedy w wejściu podsłuchując moją rozmowę z przechodzącą parą ludzi pojawił się sprzedawca, moi rozmówcy szybko odeszli. Sprzedawca natomiast zażadał opuszczenia przeze mnie galerii handlowej i nie wyrażania negatywnych opinii na temat sklepu, ponieważ może przyczynić sie to do utraty przez sklep klientów. Został przeze mnie w odpowiedzi wyśmiany.
Szanownych forumowiczów proszę o poradę na temat dopuszczalności obrotu futerkowcami w celach handlowych. Za podstawę biorąc oczywiście opisane przeze mnie miejsce, zwiarzaka i warunki w których przebywa. W przypadku, gdy sprawa została już przez forumowiczów ostatecznie wyjasniona bądź rozstrzygnieta proszę o linki do wątków.