Kociaki przeżyły cały weekend bez dużych. Podobno nie chciały za bardzo jeść

no ale....Wróciliśmy w niedzielę wieczorem a one jakby nie wierząc, że już jesteśmy zaczęły wariować, szaleć, skakać. Oczywiście do miski i jeść

W nocy nie dały nam spokoju, mruczenie głośne i natrętne (jakieś 100 decybeli

) a w poniedziałek nie odstępowały mnie na krok. Co usiadłam to wskakiwały mi na kolana (już się tak łatwo nie mieszczą) krok w krok za mną z mruczeniem i ocieraniem się o nogi
Nasze poduszki zmieniły się na nasze i kocie z przewagą kocich. Ile to razy już się zdarzyło, że budziłam sie w nocy z głową na prześcieradle bo Bluśka albo Chuck zajmowali poduszkę (zazwyczaj to Chuck

)
Mają różne charaktery. Blusia jest niesamowice miziastą kotką, a Chuck szaleńcem. Jak robią mu sie czarne oczy i typowe dla niego spojrzenie to lepiej uciekać

Nie odpuści wspinania się po spodniach, gryzienia, machania łapą z wyciągnietymi pazurami

Jest "łobuziakiem - psotnikiem - szaleńcem" i nic mu wtedy nie staje na przeszkodzie. Uwielbia wskakiwać do wanny w której ktoś jest i "pacania" wody łapką. Kradnie i wynosi korki z wanny i brodzika, woła Blusie i szaleją.
Aaaa i potrafią "oddawać". Z upodobaniem dobierają się do kwiatków na parapecie (niewiele z nich zostało) zwłaszcza Blusia....zdejmuje je z parapetu trzymając za kark mówiąc "nie wolno". Chuck poczeka aż go położę na podłodze, spojrzy się na mnie i pacnie mnie łapą w nogę z wyrzutem w oczach "jak śmiesz mnie zdejmować z parapetu!"
Mięsko jedzą surowe, przemrożone, ugotowanego się nie dotkną

Suche mają Leonardo z resztkami animondy, animondę sprytnie omijają, z pełnej miski leonardo (na czubku animonda) została pusta miska z animondą na spodzie
Dwa kochane kociaki....tylko, że za szybko rosną
Chuck
Blusia
