
Marcyś był u Pana doktora, ma temperaturę i to prawdopodobnie go osłabia. Dostał też zastrzyk z antybiotykiem (jeszcze jutro i pojutrze musi jechać). Dostał też dwa inne zastrzyki, ale... nie wiem jakie? (zawsze o coś zapomnę spytać

Vet jako witaminy i środek wzmacniający polecił pastę Vita-Pet.(tzn.sprzedał nam)
Na dzień dzisiejszy, trudno go zdiagnozować jednoznacznie Może to być kilka spraw.
Jeżeli chodzi o Marcysia stawy, żałował, że nie mamy zdjęcia rtg. Zdjęcia nie mamy, bo ten rtg to było takie USG. Mógłby coś wtedy powiedzieć na temat tego zapalenia i w ogóle stanu kości.
Vet był dzisiaj wyjatkowo rozmowny (jeśli ktoś z poznaniaków go zna


Jest to vet dobry, wiedziałam o tym, ale ma jedną wadę (choć właściwie to może zaleta). Zawsze zaczyna od podejrzenia o możność najgorszego ( a to deprymujaco działa). Póżniej stopniowo, jak najgorsze jest wykluczone, sprawdza inne możliwości.
Tak jak za pierwszym razem, wpisał podejrzenie o panleukopenię (czy jak to tam brzmi

Dzisiaj zaserwował nam możliwość białaczki. Testy od razu.
Wiadomo, jak białaczka to... mogę się z małym żegnać.
Ode mnie zależał wybór drogi leczenia. Czy chcę od razu to wiedzieć, czy najpierw chcę te zastrzyki a ... póżniej się zobaczy.
Nie chciałam dziś testów, nie byłam przygotowana na ewentualną wiadomość o czymś tak strasznym (w najgorszym przypadku ). Chcę wierzyć, że leczenie mu pomoże, że nie ma żadnej białaczki (nawiasem mówiąc uważam, że nie ma). Nie stykał się przcież z żadnym kotem (poza matką i rodzeństwem a ono, jak napisała mi hodowczyni która obdzwoniła wszystkie maluchy ) jest zdrowe. Tylko my mieliśmy takiego pecha... Od początku coś z nim stale nie tak.
Wiem, że to chowanie głowy w piasek, bo jeśli przez dwa dni nie będzie poprawy i tak musimy robić te testy a tak to dziś już spadłby mi kamień z serca ( albo i nie). Ale on na pewno nie ma białaczki.
Zdjęcia Maurycego wysłałam dziś do Koterii. Jeśli ktoś ma życzenie obejrzeć go, to zapraszam.