» Śro cze 20, 2007 9:34
A oto moja odpowiedź:
Naprawdę nie wiem, co napisać. Spowodowała Pani, że po prostu poryczałam się przed monitorem jak dziecko. Od niedzieli chodziłam jak zbity pies, nie mogłam przestać myśleć o Maksiu, Alusi, jej stanie zdrowia. Wreszcie dobra wiadomośćJ
Jeśli chodzi o Maksia i jego strach. Gdy przyszedł moment na wypuszczenie z klatki Milusi okazało się, że moje koty, a szczególnie Femka, nie są przychylnie do niej nastawione. Milusia bardzo chciała zaprzyjaźnić się z moją trójką, natomiast z ich strony była rezerwa, a momentami nawet groźne syki i łapoczyny. Wtedy zaczęłam szukać pomocy w wątkach forumowych. Wyczytałam, że powinnam spowodować, żeby moim kotom widok Milusi kojarzył się z czymś przyjemnym i że najlepiej to sprawić miziając je, gdy obok siedzi Milusia. Kładłam się wtedy na dywanie i starałam się to robić w takim momencie, kiedy jedną ręką mogłam głaskać któregoś z moich Szczypiorków, a drugą Milusię. Nie wiem, czy to jest patent uniwersalny. Faktem jednak jest niezaprzeczalnym, że zwierzęta „myślą” skojarzeniami, więc może jednak dzięki tym zabiegom doprowadziłam do tego, że teraz nie tylko nie reagują na siebie agresją, ale jedzą obok siebie posiłki, śpią wszystkie ze mną na łóżku.
Bardzo dużą ulgę poczułam, gdy przeczytałam o poprawie zdrowia Alicji. Przyznam się jednak Pani całkiem szczerze, że od naszej pierwszej rozmowy byłam pewna, że jeżeli Alicji można pomóc, to na pewno u Pani ona tę pomoc dostanie. Bałam się tylko, że złe procesy w jej organizmie zaszły tak daleko, że pomóc jej nie będzie można.
To, co Pani napisała o relacjach Maksia i Alicji to dla mnie dowód, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a jej początkowe zachowanie być może faktycznie spowodowane było stresem zmian, nowych miejsc, zapachów no i pojawieniem się kolegi po trzech tygodniach kompletnej samotności.
***** ***