Uschi pisze:Szczegóły niebawem

Szczegóły już.
Poszukiwania zaginionego Krykieta były jak poszukiwania św. Graala.
Ale zacznijmyu od początku.
Koty zachwycone naszym powrotem do domu z krótkiego urlopu brykały radośnie.
Kryk i Hok jak zwykle niezbyt wylewni woleli obserwować nas z bezpiecznej odległości.
Kiedy już wszystkie futra były wygłaskane a my szykowałyśmy się do snu Uschi nagle zobaczyła Krykieta znikającego za kuchennymi szafkami
szafki kuchenne z jednej strony nie są dosunięte na maxa do ściany, ale pozostawiona jest wielce kusząca szczelina, w którą kiedyś wpakowała się też Nicia, a która zawsze zabezpieczamy, ale dla chcącego....
Pozostałe koty podskakują wesoło.
Mruf i Pesto wylądowały w sypialni, Sopo w łazience, Hok bawił się w przedpokoju a my zajęłyśmy się odstawianiem szafek i kuchenki. Odsunełyśmy dwie szafki Krykieta nie ma, odsunełyśmy kuchenkę krykieta nie ma, odsunełyśmy kolejną szafkę Krykieta nie ma.
W pewnej chwili Krykiet wypada z szafki pod zlewem. Oddychamy z ulgą. Za moment okazuje się, że to nie był Kryk tylko Hokej, który z przedpokoju dostał się do kuchni.
Krykieta nadal nie ma.
Uschi zaczyna wątpić czy widziała go na pewno kiedy wskakiwał za szafki.
Hokej ląduje z Soplem w łazience.
My przeszukujemy cały dom.
Kryka nie ma.
Sprawdzamy zabezpieczenie balkonu.
Wszytsko ok.
Ale Krykieta nie ma.
Odsuwamy szafki ponownie, tym razem na środek kuchni.
Krykieta nia ma.
W pewnym momencie spod szafki wypada przerażony Krykiet.
Z sykiem i piskiem wbiega na drapak i tam zostaje.
Krykietto nie wszedł za szafki, ale pod szafki i kiedy je odsuwałyśmy on odsuwał się razem z nimi.
Fajna przygoda no nie?
