Nie moge uwierzyć, że Rudziawka już nie ma
Wczoraj wypuśliliśmy Mamusię z łazienki.
Zadekowała sie pomiędzy dwiema kanapami i zerkała na rezydentów, warcząc na każdego przechodzącego. Zaden nie syknał ani skoczył do bójki.
Fred przeszedł szerokim łupkiem obijając sie o komodę, na płasko, udając że go poprostu nie ma.
Ona czuła sie bardzo zestresowana, nawet nie mogła sie skupić na karmieniu Tygryska, więc wróciła do łazienki.
Dzisiaj przeniosłam ją do pokoju, ale znowu dopadł ją stres i zaś w łazience.
Teraz karmi Tygrynia, za chwile otworzę drzwi, to Tygrynio połazęguje sobie, zaś Mamuśka bedzie siedzieć jak sroczka, w "bramie" - warcząc na przechodniów.
Wczoraj tak ogoneczek szwędał się po pokoju .
