Postanowiłam założyć nowy wątek dla burej rodzinki. Początek historii w wątku Zenka i Dongi: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=46127&start=885.
Kicia mieszka z maluchami (w wieku nie więcej niż 1.5 miesiąca) pod balkonem w bloku na osiedlu II Pułku Lotniczego w Krakowie. Między balkonem a ziemią jest niewielka wnęka (wysokości może 30 centymetrów). Maluchy są dobrze ukryte. Przypuszczam, że mogą też czasem mieszkać na balkonie, bo jest bardzo zaniedbany. Jest na nim rupieciarnia po prostu. Kotka jest drobna, bardzo chuda i dzisiaj przy trzecim naszym spotkaniu wygłaskałam ją dokładnie. To raczej domowa kicia wyrzucona z domu lub zagubiona. Maluchy są dzikawe. Nie wiem jakim cudem kici udało się je wykarmić, bo wygląda kiepsko i do tego od dzisiaj utyka na przednia lewą łapkę. Mimo to mizia się, tupta w miejscu więc chyba nie jest tak źle, bo używa łapki. Mam problem, bo wyjeżdżam we wtorek raniutko (przed 7-mą muszę być na lotnisku) a wracam po północy w czwartek. Zaczęłam ją karmić wczoraj i nie mogę tak po prostu nie dać jej jeść przez 3 dni, bo ona tego potrzebuje. Mogę jej jedynie zostawić zapas chrupek i wodę. Nie wiem też co mogę dla nich zrobić w przyszłości, bo w tej chwili poza jedzeniem nie mogę im nic zaoferować. Strasznie mi z tym źle. Gdybym miała swoje mieszkanie ... Mogę też opłacić zabieg kitki ale dzieci są jeszcze za małe.
Może ktoś mieszka na tym osiedlu i mógłby dawać im jedzonko przez te trzy dni?