Bałam się własnego kota. Dosłownie. Jak rano zostawałam z nim sama w domu przed wyjściem do pracy, Toffik rzucał się na mojego nogi, syczał, pluł, drapał i gryzł. Póki się nie położył spać, ja miałam gehennę. Matyldę zamykałam w małym pokoju, jego zamknąć nie mogłam. Przymykałam drzwi od dużego pokoju gdzie siedział. Bałam sie obok niego przejść, bałam się wejść do pokoju w którym przebywał.
Nie byłam na niego zła. Czułam się winna, że chcąc ratować jednego kota, wyrządziłam ogromną krzywdę drugiemu
Wtedy doszło do nas, że tak nie może być, że trzeba zabrać Matyldę.
Ponieważ zaczęliśmy już wcześniej nieśmiało myśleć o własnym mieszkaniu, zachowanie Toffika tylko przyspieszyło te decyzję. Wybór mieszkania był ekspresowy, nie było się nad czym zastanawiać.
Pod koniec października kupiliśmy mieszkanie. Wprowadziliśmy sie na przełomie listopada i grudnia. Matylda zamieszkała z nami po nowym roku.