Po drugiej stronie siatki - schronisko łódź

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob cze 09, 2007 20:25

Podnoszę, jutro w schronisku o 10:00.
Jak na razie jedzie tylko sama Magija :( Ja nie mogę, nie wyrobię się z powrotem przed wizytą gości :(

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon cze 11, 2007 12:56

Jakies pozytywne wiesci?
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 11, 2007 13:01

goska_bs pisze:Jakies pozytywne wiesci?
Wieści żadne :(
Magija musiała zostać z chorymi maluszkami, a nikt inny się nie zgłosił.
Może za tydzień, jeśli w ogóle będą chętni.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon cze 11, 2007 13:02

echhhhh ....
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 11, 2007 13:47

Nie dam rady latem, działkę na wsi mam na głowie :?

Ale jesienią już bardziej :)
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Sob cze 16, 2007 19:17

ja niestey jutro jestem w pracy :?
czy jedzie ktoś do schroniska?
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie cze 17, 2007 12:14

Nikt :(

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon lip 16, 2007 21:16

W schronisku zrobiło się ostatnio kolorowo. Jestem raczej przyzwyczajona, że kociarnia to wszystkie odcienie burego, czarnego i biel, a tu taka paleta kolorów:

Lisek (Rudy) nr 77

Obrazek Obrazek

Lisek - historia, jakich wiele. Miał dom, w nieznanych okolicznościach go stracił, ktoś mu - bezdomnemu - pomagał, dokarmiał, w końcu uznał, że opieka go przerasta i oddał do schroniska. Byłam w schronisku tuż po jego przybyciu, kilkanaście dni temu i wczoraj. Przez te kilka dni jest o jedną trzecią kota mniej, ufny miziak jest przygaszony i smutny, piękne, aksamitne futerko zmatowiało. "Czy on jest chory? Co mu jest ?" zapytała para, która przeczytała o nim na stronie schroniska i przyszła go zobaczyć przed ewentualną adopcją. Chwilkę szukałam słów na gładką odpowiedź, której w końcu udzieliłam, zamiast powiedzieć po prostu: "Ma pęknięte serce. Umiera na samotność i z tęsknoty". Ten kot gaśnie w oczach, z dnia na dzień, wręcz z godziny na godzinę... Zrobiłam mu opis na stronie schroniska, Gosia_bs i Mokkunia powstawiały jego ogłoszenia gdzie się da. Przez tydzień była cisza. Wczoraj zgłosił się do mnie domek, który mówi, że go bardzo chce. Bardzo.
Mimo, że jest chory.
Mimo, że wymaga szczególnej opieki i leczenia.
Mimo, że nie jest wykastrowany.
Mimo, że domek musiałby wyłożyć z własnej kieszeni pieniądze na badania i testy, żeby się upewnić, że Lisek nie choruje na chorobę zakaźną (warunek adopcji).
To było wczoraj.
Dzisiaj domek, który miał zadzwonić i ostatecznie potwierdzić swoją "właściwie już podjętą decyzję" - milczy.
Domek pewnie przemyślał sobie i przestraszył się - kłopotów, wydatków, problemów. Domek nawet nie ma ochoty zadzwonić i powiedzieć, że wczoraj go bardzo chciał, ale dzisiaj to ma już Liska gdzieś.
Samo życie.
Wczorajszy, cudowny wieczór nadziei - minął.
Dzisiejszego wieczoru powróciła szara rzeczywistość kolorowego kota.
Nikt go nie chce.
Taka karma.

Albo się ma szczęście w życiu albo nie.
Lis nie ma :crying:

Zdjęcia z wczoraj

Obrazek Obrazek


Karolek, lewa przednia łapka odgryziona przez psa, ulubieniec pani wet.

Też nie zalicza się do szczęściarzy.
Kot i z czterema łapami miewa ciężko
a co dopiero taki, co musi iść przez życie na trzech
Poszły w świat ogłoszenia, wici itd... - odezwał się jeden domek, dziś zrezygnował - "dla dobra Karolka"...
trudno, szukamy dalej

masz chociaż chłopak ładne zdjęcia, fotogeniczna bestio

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Szylkrecia

Wczoraj w tłumie kociaków (wetka powiedziała mi, że jest ich 37 :strach: ) zobaczyłam to cudo. Nietrudno było zauważyć tę ślicznotkę, chociaż bardzo próbowała się wtopić w bure tło... Nietrudno też było zauważyć, że oczy są zbyt smutne, a nastrój zbyt melancholijny by dłuższy pobyt tu mógł skończyć się dobrze.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Kiedy tak rozmyślałam smętnie do kociarni weszła bardzo fajna mama z kilkunastoletnią córką po "małą koteczkę dla towarzystwa dla ich rocznego kocurka". Z podniosłą przemową wyciągnęłam schowaną za burego brata Szylkrecię i wręczyłam Młodej (czyli córci). Młoda zrobiła :love: , mama zrobiła :D i trzy dziewczyny pojechały do domu. :D Miałam ochotę zawołać "następny, proszę", gdy tuż po ich wyjściu do kociarni wkroczyli poszukujący "dorosłego, spokojnego kocurka dla mamy, starszej osoby". "Och, mam tu cudownego kota dla Państwa, idealny" - z tym okrzykiem wparowałam do boksu nr 2, "wstawaj szybko" konspiracyjnym szeptem zawołałam do mego ulubieńca Nieśmiałka rozciągniętego na słoneczku i zarzuciwszy go sobie na ramię rozpoczęłam prezentację. Nieśmiałek wyczuł powagę chwili i dał z siebie wszystko - przyszły domek odpadł od siatki z wrażenia :love: i nie chciał już patrzeć na inne, podtykane mu (przyznaję, że nie tak entuzjastycznie) koty :D Postanowiłam nie wspominać, że Nieśmiałek przed chwila siedział mi na głowie, mierzwił włosy i podgryzał w ucho... uznałam, że niekoniecznie pasuje to do wizerunku "spokojnego kota dla starszej osoby", więc dyplomatycznie tę kwestię pominęłam. Nieśmiałek "przesiadł" się z mojego ramienia na ramię nowego Dużego i z uszczęśliwioną miną pojechał do swojego domku. Pa, kochanie, wszystkiego naj :love:

Oto i wcale nie nieśmiały, jak się okazało, Nieśmiałek :D tu z lewej strony z braciszkiem, który został adoptowany dwa tygodnie temu

Obrazek

Były to wczoraj jedyne dwie łyżki miodu w tej beczce schroniskowego utrapienia...
Potem wróciłam do rzeczywistości. Wetka zaprowadziła mnie do pierwszego boksu, na wybieg. Mieszka tam sobie od niedawna, na pniu drzewa biało-biszkoptowy

Miluś

Obrazek Obrazek Obrazek

Obrazek Obrazek Obrazek

W Milusiowych oczach i futerku przeglada się słonko i jest to widok zachwycający...
Miluś miał domek, a jakże, ale problem neurologiczny niewiadomego pochodzenia, a tym samym niemożliwy do wyleczenia, powoduje, że kocinek ma na stałe przekrzywioną główkę. Porusza się normalnie, może trochę wolniej niż inne koty, ale jest w pełni samodzielny i sprawny. Jego dotychczasowej pani widok Milusiowej, stale przekrzywionej główki, na tyle przeszkadzał w jej estetycznie idealnym otoczeniu, że oddała go do schroniska. Widocznie wg pani tutaj, wśród bied ze świerzbem, z zaropiałymi oczami, chorych, smutnych i porzuconych Miluś komponuje się dużo lepiej niż w jej nieskazitelnym, wyprostowanym świecie.
Nie martw się kociamber, znajdziemy Ci Człowieka :ok:

Podobną estetką okazała się pani, która wzięła ze schroniska śliczną biało-beżowoburą koteczkę. Kocia, podobnie jak Miluś ma problem neurologiczny i chodzi lekko tracąc równowagę i podobnie jak on jest samodzielna. Pani po kilku tygodniach uznała, że kotce będzie lepiej (?) w schronisku i oddała niepełnowartościowy towar. Na szczęście kicia dobrze znosi schron, gdy przyszłyśmy ją odwiedzić spała sobie smacznie, rozciągnięta na słonku, spokojna, śliczna. Z radością dała się wygłaskać wetce - taką rozgrzaną słonkiem rozespaną, słodką ją zostawiłyśmy.

Poza tym - kociętaJest ich już blisko czterdzieści. 4,5,6-tygodniowe maluszki zaczynające życie jako niechciane, niekochane, niczyje.
Śpią, jedzą, bawią się, ale głównie proszą
niektóre jeszcze wierzą, że ich płacz kogoś wzruszy
inne już nie

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

To tyle relacji.
W następną niedzielę cd.
Ostatnio edytowano Wto lip 17, 2007 10:53 przez pisiokot, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lip 16, 2007 22:08

Aniu, smutne to wszystko..., a właściwie smutne to takie eleganckie, nieadekwatnte okreslenie dla tego bezmiaru kociego nieszczęścia. Mijaj\a, już dwa tygodnie od szczepień kotów, postaram się w piatek wejść dos chroniska, bo w weekend chyba nie zdążę. Tylko co to da? :(
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Wto lip 17, 2007 6:13

Zaraz pęknie mi serce :placz: Klatka wypchana buraskami :placz:
Cudne, malutkie kociątka...

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Wto lip 17, 2007 8:11

Takie piekne koty.......mam nadzieję że zdążą.....
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Wto lip 17, 2007 8:38

magicmada pisze:Aniu, smutne to wszystko..., a właściwie smutne to takie eleganckie, nieadekwatnte okreslenie dla tego bezmiaru kociego nieszczęścia. Mijaj\a, już dwa tygodnie od szczepień kotów, postaram się w piatek wejść dos chroniska, bo w weekend chyba nie zdążę. Tylko co to da? :(


Madziu, gdybym tak myślała to nie jeździłabym w ogóle.
Jadę, robię zdjęcia i opisy na stronę schroniska, wybieram koty do ogłoszeń, staram się opisać chociaż kilka. Może przez fakt, że ktoś je zobaczy w internecie, że nie będą całkowicie anonimowe, uda się znaleźć dom. Może nie, ale chociaż spróbujmy. Jak wchodzi ktoś do kociarni i pyta o kota, którego widział na stronie schroniska to myślę, że zamieszczanie ich opisów i zdjęć ma sens.
Jadę też po to, żeby się spotkać z moimi ulubieńcami - w niedzielę pojechałam dla Jovanki, Liska, Nieśmiałka. Dla kotów zainteresowanie człowieka, jego obecność, ta godzina czy dwie, którą się tam spędzi to bardzo wiele. Tulą się, szczęśliwe choć przez chwilę.
Poza tym w niedzielę jest najwięcej ludzi, a personelu malutko. Pracownicy obsługują ludzi w biurze, na kociarni np. właściwie cały czas nie ma nikogo. I wchodzą ludzie, najczęściej zdezorientowani, chcą zapytać o konkretnego kota lub o jakiegoś w ogóle, chcą zobaczyć np. dziewczynki buraski... - a tu nie ma nikogo. W biurze kolejka ... - i wtedy taki zorientowany w temacie wolontariusz bardzo się przydaje.
Dlatego myślę, że warto tam być, chociaż raz na kilka dni, a zwłaszcza w weekend.

p.s. w piątek schronisko jest zamknięte.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2007 8:47

Masz racje, tak mnie wczoraj naszło po przeczytaniu, zorientuje sie w czwartek w jakich godzinach bede w weekend zajeta i jak sie da to popjade w weekend. Brakuje mi czyszczenia uszu.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Wto lip 17, 2007 8:55

Jeśli się zgodzicie i jeśli ja znajdę czas, to chętnie się do Was przyłączę. Pomoc w czyszczeniu uszek zapewniona.
Myślę, że bardzo ważne jest to co napisała pisiokot. Widziałam wielokrotnie zdezorientowanych ludzi chodzących po kociarni i wychodzących z niej bez kota. Pomoc osoby, która zna koty mogłaby w tej sytuacji zaoowocować nowym domem.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 17, 2007 9:24

CoolCaty pisze:Jeśli się zgodzicie i jeśli ja znajdę czas, to chętnie się do Was przyłączę.


CoolCaty, Magic, bardzo się cieszę dziewczyny :D
W tę niedzielę wybieram się ja i Elfrida, możemy się jakoś podzielić, żeby "obstawić" te cztery godziny, kiedy schronisko jest otwarte dla odwiedzających. Dobrze byłoby gdyby jedna, dwie osoby przyjechały na 11-tą, posiedziały z godzinę, dwie, inne później, wymieniając się. Każda ma swoje sprawy, nikt nie da rady siedzieć tu po kilka godzin co niedziela. Ale chociaż raz na dwie, trzy niedziele (lub w sobotę) na godzinę, dwie. To bardzo dużo.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Myszorek, Szprocik i 71 gości