Ja również opiekuję się niewidomą kotką.. Jednej gałki nie ma, oczodół zaszyty, a drugie oczko na 99% nic nie widzi (efekt powikłań po kk). Radzi sobie świetnie, sama ciągle zapominam, że ona nie widzi. Jest spragniona pieszczot, miziaków, głasków i w ogóle tylko by leżała na kolanach mrucząc non stop:-)
ostatnio przydażyło się jednak coś przykrego - wróciłam do domu po 21, w mieszkaniu było ciemno, na dworze również. Gdy zapaliłam światło (mocne, sufitowe), kotka spojrzała w górę i nagle jakby się czegoś przestraszyła. Zaczęła dziwnie pomiaukiwać, truptać w miejscu, po chwili dosłownie rzuciło nią na podłogę. Koteczka wykonywała szybkie ruchy przednimi łapkami po oczkach, jakby paraliż ogarnął jej ciałko, zaczęła się trząść i "tłuc" o podłogę z wrzaskiem... szok... wyglądało na to, że bardzo ją bolały oczka, że ból fizyczny zawładnął jej ciałem. Atak ten trwał ok 3 min., minął i kotka zachowywała się jak dotchczas, czyli normalnie. Badanie u weta nie wykazało nic niepokojącego, ogólny stan bardzo dobry itp., padło natomiast podejrzenie padaczki. Tylko że atak ten miał ścisły związek z zapaleniem światła - czy to również może wywołać atak padaczki? Dodam, że zdarzyło się to raz, kilka dni temu. Jeśli ktoś z Was, bardziej doświadczonych zakoconych może coś zasugerować, proszę o cenne wskazówki co robić.
ps. oczywiście światła w przedpokoju już nie zapalam...