anabell, kicorku...nie mam dobrych wiesci... jagódka ma chyba wadę wrodzoną... urósł jej tylko łebek, reszta jest chudziutka, sucha, bez mięśni...
Słabo je, chociaz nakładam jej co mam najlepszego i dokarmiam convalescence z butelki.
Taka sama jest jedna z kotek "dachowych"... tez duża głowka a reszta- kosteczki

Mimo iz karmię częsciej niz pozostałe...
Druga koteczka, jej siostra, jest rozkosznym pulpetem, puchatym i cieplutkim.
Z takimi samymi objawami był Onufry, z miotu kociaków jedzonych przz robaki.
Jego uspiłam przedwczoraj bo juz nie miał siły stać...
A jadł początkowo najwięcej... dudlił butlę aż gwizdało... i
Wczoraj wieczorem, razem z Natalią, studentką wet i moim tymczasem kocim, wyciągnełyśmy z kontenera na smieci pakuneczek wielkosci niedużej kanapki, owiniety w torebke foliowa, dwukrotnie zawiązany z obu stron.
"Kanapka" ruszała się...
W środku, owinięty papieram toaletowym, był koci noworodek, pręgusek, kilkugodzinny, z 2 cm pępowiny.
Usłyszała go ok. 22-giej p. Krystyna,. karmicielka z os. Słowackiego, ale sama nie mogła ani zobaczyc ani wyjąć, tym bardziej, że woreczek z maluszkiem był pod stertą śmieci.
Po telefonie interwencyjnym ruszyłam pixie65 i Natalię, które mieszkają na tejże ulicy. Obszukałysmy wskazany smietnik i , nic nie słysząc ani nie widząć w kontenerach, miałysmy isc do domów (pixie65 już poszła a ja z Natalią jeszcze oglądałyśmy jeża) Na szczęscie p. Krystyna zadzwoniła, doszła do nas, pokazała dokładnie w którym miejscu i zaczełysmy poszukiwania na nowo...
Uratowany kociak został dołaczony do karmiącej fundacyjnej kotki, która ma jednego swojego szkraba. Mieszkają u Natalii w łazience. Kotka , po początkowo nieufnym obwąchiwaniu kociaka, wyłożyła w końcu brzuch i wymyła maleństwo.
Fotki jutro lub w poniedziałek.