Ufff... pierwszy dzień za nami. Udany:)
Mieliśmy dziś gości- mojego tatę i siostrę. Martwiłam się trochę, ze to za duży stres dla Klusi. Okazało się, ze rzucenie na głęboką wodę opłaciło się...ale po kolei.
Klusia noc spędziła pod kanapą i za nic w świecie wyjść nie chciała. Potem była, wcześniej opisana, mizianka

Ale dalej pod kanapą siedzenie. Kotki obie zostały same na 2h, wyszliśmy na spacer, po powrocie zastaliśmy obie pod tą kanapą- spały razem
Sasanka zaczeła bawić się z moją siostrą patyczkiem z piórkiem. Chęć zabawy zwyciężyła strach i Klusia przysuwała sie bliżej i bliżej krańca kanapy....i gryzem w nogę siostry dała znać, ze tez jej się zabawa należy

Od tej pory bawiły się patyczkiem obie, Sasanka poszła na kompromis i weszła pod kanapę
Kiedy moi wyjechali, przygotowałam woowinkę na kolację. Do tej pory miseczkę pod łóżko wstawialiśmy, zeby Klusia na pewno zjadła. Ale miskę z kolacją postawiłam na środku pokoju. Klusia wyszła od razu, ale głodna chyba nie była. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła do mnie do kuchni i zaczęłą kręcić się obok. Wskoczyła też na krzesełko, poszła do sypialni...i zrobiła wyczekiwaną od wczoraj kupkę
Teraz sytuacja wygląda następująco- Klusia co chwilę wychodzi, zwiedza, gania się chwilę z S. i wraca pod kanapę. Swietnie się dogadują.Jestem z niej dumna
Odważna, dzielna, piękna Klusia
