Smutno, źle i wyrzuty sumienia. Jedno z trójki pod balkonem okazało się kotką, i to kotną. Dzikuska, wiecznie głodna, kilka razy dziennie płakała pod balkonem, żeby jej dać jeść. Wiem - ciachnąć trzeba, ale gdzie przechować po sterylce? W mojej łazience jest tak ciasno, że 1 człowiek z trudem się mieści, piwnica zapchana po dach i z ażurowymi ścianami... Wreszcie - cud, Wspaniała Kobieta daje tymczasik na rekonwelescencję, sterylka umówiona na jutro. Dziś rano próbuję łapać, sama niestety - dzikuska wymyka mi z transporterka. Ale niezbyt przerażona, kręci się koło domu, więc szykuję się na wieczór. Ale kicia nie przyszła, choć od tygodni pojawiała się kilka razy dziennie. Od południa jej nie ma, choć chodziłąm i wołałam -zawsze przybiegała pierwsza do miski. Obawiam się, że poszła rodzić

Nie wiem, czy przeżyje - jest drobniutka, a ciąża wyglądała na sporą. Jak sobie da radę w te upały, bez jedzenia i wody? Czy tam, gdzie mieszka (szopa w ogrodzie sąsiedniej willi) ktoś się nią zaopiekuje? Wszystko jest ogrodzone, nie mam jak tam wejść...
Nie zdażyłam jej pomóc....