puss pisze:kocham Grzywkę, ale wolę nie pisać już w tym wątku, bo mam wrażenie, że to co napisałam najpierw o przygarnięciu Grzywki, a co okazało się po forumowych rozważaniach kiepskim pomysłem (nie mam domu, ani ogrodu, za to mam ślepego dzikuna i 2 rozpieszczonych kocich rasistów), zostało koniec końców odebrane jako puste słowa.
ale ja Grzywkę obserwuję cały czas i mocno mu kibicuję, bo chciałabym go przygarnąć z całego serca, ale nie mam warunków, w których byłby szczęśliwy.
Puss...Bardzo mi przykro, że tak odebrałaś moje słowa. Nie wątpię w Twoją wrażliwość, uczucia i chęci. Rzeczywistość jest jednak dość twarda i o tym tutaj piszę, nie owijając w bawełnę. Przyjęłam do wiadomości fakt, że po prostu nie masz możliwości na przyjęcie Grzywki i nie mam tego za złe, doskonale rozumiem. Ja dość mocno stoję na ziemi i zdaję sobie sprawę, że znalezienie dla Grzywki miejsca innego niż moje podwórko jest prawie niemożliwe, wiem jakie problemy może Grzywka stwarzać i po prostu staram się jasno i uczciwie o nim opowiadać, żeby uniknąć nieporozumień. Dlatego też mimo sugestii Wibryski nie zmieniam tytułu wątku na BIEDNY Grzywka. To nie jest biedny kot, to jest kot trudny i lepiej żeby ktoś, kto mógłby się nim zainteresować o tym wiedział, a nie kierował się porywem serca. Na dłuższą metę poryw serca nie wystarczy, trzeba się liczyć, że w tym przypadku może nie być nagrody w postaci odwzajemnienia uczuć. Mam w stosunku do niego wiele ciepłych uczuć z różnych powodów, ale staram się aby nie brały one góry nad rozsądkiem. Nie jest moim zamiarem utknięcie Grzywki ZA WSZELKĄ cenę gdzieś, gdzie i on i jego potencjalni opiekunowie będą nieszczęśliwi. Piszę o wypuszczeniu Grzywki nie po to, żeby kogoś poruszyć, tylko dlatego że taka ewentualność wydaje mi się lepsza niż umieszczanie go w miejscu, którego on nie zna, jego nie znają, BYĆ MOŻE nie będzie potrafił się zaaklimatyzować. Po prostu nie oczekuję, że ktoś się dla Grzywki poświęci cokolwiek by rozumieć pod tym sformułowaniem. Ja nie dam rady go zatrzymać i to jest też wątek o mojej bezradności i trudnych wyborach...