Dziękujemy wszystkim ciotkom forumowym za kciuki.
Pomogły.
Otylia sama je ze smakiem ( miamora , animondę oraz gerberka), ładnie kuwetkuje, oczka ładniejsze.
Nawet to okropne , wywalone do wierzchu...
Wrzód zmniejszył się na nim do połowy.
Tylko strrrrasznie sie brudzi przy jedzeniu. Potem musze odmaczać zaschniete resztki z kryzy i łapek...
Ale nic to, damy radę.
Okazuje sie, ze trzeba dobrze dobierac antybiotyk. Moc musi byc stosowna do zaawansowania schorzenia.
I po raz kolejny, pochwale moją ( a własciwie naszą, lubelską forumową) wetkę Anetę, za to,że po dwóch dniach odstawiła cefalosporynę i, strzelając z grubej rury, podała marbocyl. I strzeliła w dziesiątkę jak widać.
Boszsz...jak sobie pomyśle, ze ta bida mogła trafić do jakiegoś konowała starej albo i średniej daty, który by ją wykańczał powoli synuloxem albo lincospectinem to skóra mi cierpnie...
