Dziś Balbinka trochę marudzi, wybrzydza z jedzeniem, senna jest. Co prawda pobudka o świcie zaliczona, ale nastrój taki sobie.
Łudzę się, że to sprawa pogody, bo Pikasia też trochę wybrzydzała. Do tego obie niezadowolone, bo nie wypuszczałam na balkon (mokro)
Za to udało mi się dostać KOTa - i tu podziękowania dla Jany, która opisała trudny start Pikasiątka w życie. Pobeczałam się, jak zwykle
I po raz kolejny ścisnęło mnie, jak sobie przypomniałam o tym, jak Mama Pikasi nie chciała jej karmić. Myślę o tym za każdym razem, gdy Pi ugniata mnie łapkami przed snem. Wiem, że kotka po prostu inwestowała w to dziecko, które było silniejsze, które rokowało na przyszłość, że to naturalne zachowanie. Ale wzruszam się i wierzę, że Pikasia jakoś tam zachowała to dobre wspomnienie o troskliwej, kochającej Mamie, że ono w Niej przetrwało, mimo choroby, mimo głodu, mimo wszystkich tych gorszych momentów, których doświadczyła.
To naprawdę wspaniała kotka. I dużo w niej zostało z tych dni, które Jana przypomniała. Nadal nie lubi brania na ręce, ale świruską pozostała - potrafi się bawić byle czym, a ile ma przy tym inwencji
Jana, jeszcze raz dziękuję - za zaufanie, za wsparcie, no i za tę historię
A Gwiazda pozwoliła się dziś porządnie wyczesać
