kociabanda pisze:Rudy się znalazł - kamień mi spadł z serca. Okazuje się, że to taki koci powsinoga - ale wrócił. Jest odrobaczony i ma zakroplone lekarstwo przeciw pchłom. I do wzięcia!
Okazuje się, że Rudy ma kąt u sąsiada pani Danusi - młodego chłopaka kochającego koty. Niestety, jego koty są kotami wychodzącymi, tak więc Rudy chodzi sobie nocami po podwórku. To nie jest bezpieczne, przecież Krasinskiego to dość ruchliwa ulica, a to kotek wyrzucony z domu, więc nie do końca potrafi się znaleźć w takich warunkach. Na szczęście nie chodzi głodny, ale dla mnie to nie jest odpowiednia opieka. Więc jeśli znalazłby się ktoś chętny, to trzeba byłoby się zastanowić, czy nie lepiej będzie mu w domku niewychodzącym. Z Rudym jest jeszcze jednen problem - pani Danusia zauważyła, że Rudy został okaleczony - i to najprawdopodoniej przez weta (są takie łobuzy, dla których liczy się tylko kasa) - otóż Rudy nie ma pazurków. Zostały mu one powyrywane!

Aż mi się słabo zrobiło, kiedy pani Danusia mi o tym powiedziała. Wiem, że dzieją się takie rzeczy, ale nie przypuszczałam, że spotkam się z takim okrucieństwem osobiście. Tak więc to jeszcze jeden argument, że Rudy nie powinien przebywać na dworze - nie może uciec na drzewo przed psem czy jakimś łobuzem. Na dodatek pani Danusia chyba będzie musiała wziąć do siebie następnego rudzielca. 10-miesięczny kotek został znaleziony w opłakanym stanie na działce przez znajomą nauczycielkę. Pani nauczycielka kota zabrała, wyleczyła, ale teraz chyba jej się znudził, więc chce go oddać. Do tego jakiś wet-idiota powiedział jej, że kot wychowujący się z małym dzieckiem (nauczycielka ma dziecko w wieku przedszkolnym) nie powinien jeść mięsa. Tak więc kot jest karmiony tylko rybą. Po prostu ręce opadają.
Mamy więc dwa rudzielce do oddania. W weekend będę chciała podjechać do p. Danusi i porobić im zdjęcia. Mam nadzieję, że znajdą się odpowiedzialne domy - te koty już na to zasłużyły.
A swoją drogą - pani Danusia ma stalowe nerwy (chociaż ostatnio już nie daje rady) - dla niej przecież to codzienność. Ja po każdej rozmowie telefonicznej albo wizycie u p. Danusi jestem chora przez trzy dni.
