Muszkieterowie: muszę zorganizować akcję sterylkową

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 29, 2007 7:45

to fakt, że one mogą nie czuć się dobrze w nowym otoczeniu, ale w starym nie są bezpieczne:

dokarmiają ich 3 czy 4 osoby - rzucając im chleb z pasztetem z balkonu albo rzucając kupki mięsa mielonego na ziemię między kwiatami. jest jedna osoba, która im wynosi wątróbki zmieszane z pokrojonym makaronem. koty mają kilka starych misek (opakowań po margarynie), gdzie mają "wodę" z pływającymi w niej gigantycznymi muchami i ziemią. miski nie są myte i jest na nich pełno much. na porozrzucanych resztkach jedzenia też.

mieszkańcy rzucają w koty kamieniami, karmicielka dostaje anonimy wieszane na klamce, że ma przestać być taka dobra dla zwierząt, bo gołębie "obsrywają" front domu, a przez koty są muchy pod domem.

zabrałam wczoraj Szarutka do lecznicy. biedulek tak się wystraszył, że pogryzł sobie język do krwi. na klombie zostały jeszcze 2 koty: biało-szary i kotka z jednym martwym okiem (jak sobie pomyślę, że mógł je uszkodzić rzucony kamień, to krew mi się gotuje :evil: ). Kotka była kotna jakiś czas temu, ale nie udało mi się jej złapać. teraz już brzuch jej się zmniejszył, ale nie wiem gdzie są małe. zresztą czy to jest normalne, że kotka która się okociła spędza pół dnia leżąc na klombie i nie zajmując się kociętami? kurcze, tyle kociaków się rodziło jak byłam mała, a nie pamiętam :roll:
na tyłach budynku są jeszcze na pewno 2 koty - jeden czarny, może mieć około 1.5 roku, podobno miał całą pozdzieraną skórę jakiś czas temu. wygląda fatalnie - wielka głowa i chudziutki tułów. i jest jeszcze czarny z białą krawatką, też nie więcej niż 2 lata, też chudzina.

nie wiem co dalej...


ps. Jolek, poznałaś D'Artagnana? :D On jest podobno najbardziej oswojony z wszystkich, i mieszkańcy prosili mnie, żeby go zabrać i znaleźć mu dom, bo go żal. ale z kolei jak wykastrujemy obu i puścimy Szaruta samego na teren, gdzie nie będzie innego kastrata, to on tam zginie. chyba, że wykastrujemy jeszcze te dwa na tyłach budynku :roll:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 11:31

puss pisze:to fakt, że one mogą nie czuć się dobrze w nowym otoczeniu, ale w starym nie są bezpieczne:

dokarmiają ich 3 czy 4 osoby - rzucając im chleb z pasztetem z balkonu albo rzucając kupki mięsa mielonego na ziemię między kwiatami. jest jedna osoba, która im wynosi wątróbki zmieszane z pokrojonym makaronem. koty mają kilka starych misek (opakowań po margarynie), gdzie mają "wodę" z pływającymi w niej gigantycznymi muchami i ziemią. miski nie są myte i jest na nich pełno much. na porozrzucanych resztkach jedzenia też.

mieszkańcy rzucają w koty kamieniami, karmicielka dostaje anonimy wieszane na klamce, że ma przestać być taka dobra dla zwierząt, bo gołębie "obsrywają" front domu, a przez koty są muchy pod domem.

zabrałam wczoraj Szarutka do lecznicy. biedulek tak się wystraszył, że pogryzł sobie język do krwi. na klombie zostały jeszcze 2 koty: biało-szary i kotka z jednym martwym okiem (jak sobie pomyślę, że mógł je uszkodzić rzucony kamień, to krew mi się gotuje :evil: ). Kotka była kotna jakiś czas temu, ale nie udało mi się jej złapać. teraz już brzuch jej się zmniejszył, ale nie wiem gdzie są małe. zresztą czy to jest normalne, że kotka która się okociła spędza pół dnia leżąc na klombie i nie zajmując się kociętami? kurcze, tyle kociaków się rodziło jak byłam mała, a nie pamiętam :roll:
na tyłach budynku są jeszcze na pewno 2 koty - jeden czarny, może mieć około 1.5 roku, podobno miał całą pozdzieraną skórę jakiś czas temu. wygląda fatalnie - wielka głowa i chudziutki tułów. i jest jeszcze czarny z białą krawatką, też nie więcej niż 2 lata, też chudzina.

nie wiem co dalej...


ps. Jolek, poznałaś D'Artagnana? :D On jest podobno najbardziej oswojony z wszystkich, i mieszkańcy prosili mnie, żeby go zabrać i znaleźć mu dom, bo go żal. ale z kolei jak wykastrujemy obu i puścimy Szaruta samego na teren, gdzie nie będzie innego kastrata, to on tam zginie. chyba, że wykastrujemy jeszcze te dwa na tyłach budynku :roll:


to nie tak...
nie można wypuścic kotów w innym miejscu,
to najgorsza ostateczność...
na to potrzeba 2-3 tygodni w nowym miejscu bez możliwosci ucieczki kotów, ze stałym regularnym miejscem karmienia, do którego koty będa mogły sie przyzwyczaić,
a i tak nie ma gwarancji, że po tym czasie koty stamtąd nie pouciekają...
a uciekając wpadaja pod samochody, wdaja się w bójki z innymi kotami, na którego terytorium sie znajdą etc...
wtedy sa zupełnie bezbronne, zdezorientowane, nie maja gdzie sie schować, bo swoje kryjówki pozostawiły w miejscach, z których zostały zabrane...
przenosząc koty umieszczasz je na terytorium innych kotów...
co z nimi?
a zabierając koty stamtąd nie rozwiązujesz żadnego problemu,
brud i smród?
trzeba posprzatać i pomóc osobie, która próbuje coś zrobić na własną rękę,
nie zostawiać jedzenia w ciągu dnia w słońcu, bo muchy będą...
poprosić, aby ludzie nie rzucali jedzenia z balkonu, ustawic czyste nowe miski...etc
jeśli koty będa dobrze karmione, będą odporniejsze - nie będa chorować, to podstawa,
sterylizacja również - nie bedzie smrodu...., nie bedzie umierajacych kociaków,
może te argumenty wystarczą, aby mieszkańcy dali spokój...
potem jest juz tylko lepiej

zostawiając problem nierozwiązany - po prostu zabierając koty i skazując je na poniewierkę i wszelkie niebezpieczeństwa, nie rozmawiając z ludzmi i nie próbując naprawic sytuacji spowodujesz, ze za jakiś czas pojawią się tam kolejne koty i problem powróci...
dlatego wszystko jest do zrobienia w tym miejscu, ale najważniejsze, że zaczęte.. :)

to nie jest tak, że Szarutek od razu zginie, kastraty nie stanowią zagrożenia i konkurencji dla kocurów, zwykle nie zwracają na nie uwagi...
www.agapeanimali.org

Jolek

 
Posty: 2144
Od: Śro gru 03, 2003 9:00
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 11:46

Jolek, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaka to jest okolica - to są Jeżyce... i to ten najmniej przyjemny rejon do tego...

koty dokarmia jedna staruszka, z którą ciężko się dogadać. Poza tym koty dokarmia również kobieta z kwiaciarni na rogu, ale ona głównie rzuca jedzenie z balkonu. koty mieszkają na ulicy, wiekszość czasu śpią na klombie. mogę pogadać z zarządem budynku, bo budynek ma podwórze, gdzie koty bez problemu mogłyby mieszkać, gdyby miały budkę, której nikt by nie usuwał...

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 11:55

Przeczytałam wątek, o matko
Puss trzymam kciuki
tylko tyle, niestety :(
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto maja 29, 2007 12:00

wszystko jest do zrobienia, a przynajmniej trzeba próbować...

budka na widoku, to też nie najlepsze rozwiązanie... a budynek to mpgm? jeśli tak, podwórko może nie nalezeć do nich tylko do miasta i wtedy odsyłają do um, a wiadomo - tam takie pisma pozostaja bez odpowiedzi... może jest jakas wspólnota?
www.agapeanimali.org

Jolek

 
Posty: 2144
Od: Śro gru 03, 2003 9:00
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 12:00

Puss trzymam kciuki


to bardzo wiele, dzięki. męczy mnie ta sprawa strasznie...
na szczęście Jolek mi pomaga, bo bez niej to bym chyba tam usiadła i płakała (jak już zresztą raz zrobiłam)


budka na widoku, to też nie najlepsze rozwiązanie... a budynek to mpgm? jeśli tak, podwórko może nie nalezeć do nich tylko do miasta i wtedy odsyłają do um, a wiadomo - tam takie pisma pozostaja bez odpowiedzi... może jest jakas wspólnota?


Jolek, budka nie na widoku - podwórko jest wewnątrz kamienic, jest tam trawa, przynajmniej na jego połowie, i krzaczory. a z tym podwórkiem graniczy jakiś ogródek ludzi, którzy pozwalają kotom wygrzewać się na słońcu na swoim terenie. tam byłoby okej umieścić te kociaki, ale nie wiem z kim pogadać. mogę zagadać z karmicielką, ale ona taka średnio kumata jest... wczoraj jak łapałam Szaruta, to powiedziała, że idzie sobie, bo nie może na to patrzeć, i żebym zabrała D'Artagnana do domu, bo on taki kochany.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 12:22

budka na widoku, to też nie najlepsze rozwiązanie... a budynek to mpgm? jeśli tak, podwórko może nie nalezeć do nich tylko do miasta i wtedy odsyłają do um, a wiadomo - tam takie pisma pozostaja bez odpowiedzi... może jest jakas wspólnota?


Jolek, budka nie na widoku - podwórko jest wewnątrz kamienic, jest tam trawa, przynajmniej na jego połowie, i krzaczory. a z tym podwórkiem graniczy jakiś ogródek ludzi, którzy pozwalają kotom wygrzewać się na słońcu na swoim terenie. tam byłoby okej umieścić te kociaki, ale nie wiem z kim pogadać. mogę zagadać z karmicielką, ale ona taka średnio kumata jest... wczoraj jak łapałam Szaruta, to powiedziała, że idzie sobie, bo nie może na to patrzeć, i żebym zabrała D'Artagnana do domu, bo on taki kochany.


to juz coś :!:
a ludzie od ogródka?
najbardziej kumaci w okolicy wskazani...
www.agapeanimali.org

Jolek

 
Posty: 2144
Od: Śro gru 03, 2003 9:00
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto maja 29, 2007 13:41

Jolek pisze:to juz coś :!:
a ludzie od ogródka?
najbardziej kumaci w okolicy wskazani...


no właśnie z kumatymi będzie problem, ale postaram się znaleźć kogoś sensownego. fajni byli ci ludzie ze stacji kontroli pojazdów, z którymi gadałam, i gdzieś tam są pewnie kociaki jednookiej. ale nie wyobrażam sobie tych wszystkich kotów mieszkających na terenie stacji. ale może... :roll: z tymi od ogródka też postaram się pogadać.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 01, 2007 10:26

D'Artanian jeszcze musi zostać podleczony z kk zanim bedzie dobry na zabieg, badania krwi ma dobre :)

Szarutek ma podwyzszone próby wątrobowe, ale może to byc kwestia silnego zarobaczenia, tak więc zanim będzie gotów na zabieg jeszcze jedno badanie krwi, był bardzo chudy więc miał robione testy białaczkowe - są ujemne, na szczęście.

Obydwa były odrobaczane, apetyt wielki oczywiście mają :)

Jak idzie przygotowywanie miejsca na ich powrót?
www.agapeanimali.org

Jolek

 
Posty: 2144
Od: Śro gru 03, 2003 9:00
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 01, 2007 11:09

na razie nie mam kiedy zjeść jednego posiłku w ciągu dnia, bo jestem zawalona pracą, ale postaram się to jutro załatwić.

zastanawiam się, czy nie wsadzić jeszcze Aramisa do szpitala.
on podobno miał zdartą skórę i dopiero ostatnio zaczęła mu sierść odrastać.

szkoda, że nie wolno mi się kontaktować z kliniką w ich sprawie osobiście,
ale trudno. mam nadzieję, że przynajmniej będą zdrowi :roll:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 01, 2007 11:14

a czy koty, które pozostały maja co jeść?
dopiero w przyszłym tygodniu bedzie dla nich karma
www.agapeanimali.org

Jolek

 
Posty: 2144
Od: Śro gru 03, 2003 9:00
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 01, 2007 11:23

tam została Jednooka i jej dzieci (nadal nie wiem gdzie), Aramis na tyłach i Krawatek, poza tym jest jeszcze biało-szary i Portos (ale ten to raczej z doskoku), no i Whiskas :roll:
myślę, że ktoś je karmi, wczoraj nie widziałam ani jednego kota, tylko zasyfione miski :?
załatwianie im miejsca na budkę i możliwości powrotu to będzie batalia :?

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 02, 2007 0:58

Zasyfione miski trzeba wyrzucić.. Od razu, postawić czyste.
Kasiu, ja mam zapas styropianowych misek, więc jak bedziesz potrzebowala..
W końcu sama jestem karmicielką :wink:
Trzeba zmieniac codziennie miski, polożyć kotom najlepiej suche jedzenie i codziennie świeżą wodę.
Od tego trzeba zacząć. Może mieszkańcy, jak zobaczą, że ktoś o to dba, zaczną inaczej rozmawiać..
Najpierw trzeba tam zrobić porządek...
Ja osobiście codziennie daję świeże miseczki styropianowe, stare wyrzucam, tak mi zostało od czasów panleukopenii...
Jednooką trzeba zlokalizować, wysterylizować, kociaki wyłapąc i zobaczymy, co dalej.
Maluchy w ostateczności mogłabym narazie wziąść, na jakieś dwa miesiące przynajmniej.... :wink: :roll:
moje koty maluchy akceptują zawsze, natomiast dorosłe koty nie bardzo... :roll:
Zresztą Jolek też pewnie pomoże. :wink: :
Musimy sobie jakoś poradzić.. :ok:
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 02, 2007 15:24

i mam nadzieję, że poradzimy.
postaram się jak najszybciej porozmawiać z karmicielką i z administracją.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie cze 03, 2007 15:13

Jolek, czy jest szansa na budkę dla tych kotów czy mam gdzieś szukać budki?
chciałabym pójść jutro do tych ludzi już z jakimiś konkretnymi propozycjami.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 75 gości