Nic się póki co nie wyjaśniło, bo dopiero po pracy pojechałyśmy do lecznicy, krew pobrana, jutro idziemy znowu, będą wyniki i zobaczymy.
Pani doktor nie spodobał się ten spadek ciężaru moczu (6 kwietnia był 1,051, teraz 1,017).
A nastrój Balbinok miała dziś nienajlepszy, była mocno wkurzona. Walczyła ze mną przy pakowaniu, zapierała się, buczała, potem się darła, parę razy udało jej się wyleźć, potem próbowała rozwalić torbę.
Darła się całą drogę (nic dziwnego, gorąco, hałas w tramwaju). W lecznicy musiałyśmy ją zawinąć w ręcznik, zrobiła kupkę na stole

, no ale krew oddała i dostała podskórną kroplówkę z furosemidem. Pani Doktor próbowała mnie pocieszyć chyba, powiedziała, że poszło nam łatwiej niż można się było spodziewać. Ale w drodze powrotnej była wnerwiona mocno, dopiero w domu trochę się uspokoiła, no i zjadła. Chyba była strasznie głodna, bo wprost rzuciła się do miski, nic nie zostało.
Tylko strasznie dużo siusia - nie wiem, czy to dobrze, boję się, że się odwadnia
A ja mam jeszcze do tego inne osobiste zmartwienie, ale z tym to już nic nie mogę zrobić, bo to nie ode mnie zależy
Dziękuję za kciuki i dobre słowa.
I poproszę o jeszcze.