Dzisiaj zajęłam się kocią toaletą (umyłam go, zlikwidowałam pchełki, nawet kleszcza, przemyłam ślepka, wyczyściłam uszka, założyłam obróżkę, przycięłam długie pazurki)Mikesz cały czas nie odstępuje domowników na krok, musi mieć nas w polu widzenia:)i ze szczęścia na nasz widok -mruczy

Uzupełniłam też"zaopatrzenie kociej stołówki " w przysmaki
Pani, która mnie powiadomiła o "znalezisku"zdążyła zadzwonić i zapytać o sierściucha oraz pozdrowiła go w imieniu osiedlowych dzieci, które go dokarmiały:)jestem Jej niezmiernie wdzięczna!
Dziękuje z całego serca WAM WSZYSTKIM, którzy wspieraliście mnie dobrym słowem i radami,którzy byliście ze mną w tych trudnych chwilach!
Będę dalej pisała o Mikeszu, ale już pewnie pod innym tytułem

Muszę się jeszcze tylko nauczyć jakoś poprawnie załączać fotki:)
Pa!