Szczecin - 6 czarnych diabełków - wszystkie mają już domy :)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 17, 2007 16:43

Aha, na ich stronie w galerii sa zdjęcia z zabiegu jaki wykonali u mojej kotki...jakoś nigdy nie zostałam poinformowana o tym,że podczas zabiegu odbyła sie też sesja fotograficzna i zdjęcia "wnętrzności"mojego kota są w galerii...

No ale koniec o tym..wracajmy do maluszków :wink:

aga23

Avatar użytkownika
 
Posty: 1358
Od: Wto sie 02, 2005 23:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw maja 17, 2007 22:03

Rybka bardzo im smakowała, był to pierwszy posiłek przy którym zaczęli na siebie nawzajem warczeć, bardzo szybko ją wsunęli :)
Kupiliśmy im dzisiaj piłeczkę i inną zabawkę. Chętnie z nich "korzystają".

Z czystej ciekawości postanowiłam robić notatki z wydatków na kocięta. Może kiedyś przyda się komuś taka wiedza. Może jakiemuś rozmnażaczowi przemówi to do rozsądku. Zrobię to tutaj, bo kartki, karteczki mają to do siebie, że znikają w czeluściach naszej szafy z dokumentami. Przypominam, że są to koszty utrzymania 6 kociąt od wieku około 1 miesiąca.
W miarę nowych zakupów i kosztów będę dopisywać nowe wydatki.

A więc:

- pierwsze zakupy w zoologicznym (mleko, zestaw do karmienia - nie używam ich, 5 puszek mokrej karmy x 200g, 400g suchej karmy) = 88 zł
- żwirek drewniany 10l + kuweta + łopatka = 48,50
- apteka ( sól fizjologiczna + kompresy jałowe + termofor ) = 23 zł
- 2 miseczki metalowe = 10 zł
- waciki (3 paczki) = 6 zł
- ręczniki papierowe (3 paczki) = 9 zł
- tacki papierowe (6x 10 szt) = 9 zł
- garbery (8szt) = 28 zł
- maść do oczu = 2 zł
- kolejne puszki z mokrą karmą ( 6 x 200g) = 22 zł
- zabawki = 6 zł
- ryba = 6 zł
- twaróg = 2,5 zł
- jogurt = 1 zł
- kolejnych 6 puszek mokrej karmy ( 6 x 200g ) = 22 zł
- filety z kurczaka (0,5 kg) = 8 zł
- kolejnych 20 puszek mokrej karmy ( 20 szt. x 200g )= 69,20 zł
- 2 kg suchej karmy = 20 zł
- filety z kurczaka (0,5 kg) = 8 zł
- żwirek ( 2 op. ) = 12 zł
- gerbery ( 8 szt. ) = 28 zł
- antybiotyki w TOZie = 0 zł (ale transport w 2 strony to około 40 km samochodem)
- weterynarz (odrobaczanie, pobranie zeskrobiny ze zmian skórnych ( do badań ), preparat na zmiany skórne) = 84 zł

Na dzień dzisiejszy daje to kwotę 512,20 zł + około 160 km przejechanych samochodem na wizyty do weta. 8O :?

Aktualizacja:
Zamiar notowania wydatków, z braku czasu i aby się nie dołować, porzuciłam.
Puszki Animondy mogę liczyć w setkach, a karmę suchą w dziesiątkach kg 8O
Sporo jeszcze wydaliśmy na weta i leki, żwirku również taka banda zużywa mnóstwo.
Ostatnio edytowano Pon wrz 03, 2007 19:22 przez kotalizator, łącznie edytowano 3 razy
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw maja 17, 2007 22:18

agiis - s, zastanawiam się czy byłaś na Manhattanie od niedzieli?
Spotkałaś te karmicielki? Widziałaś matkę?
My poinformowaliśmy karmicielkę z Podjuch, która czasami tam zaglądała i prosiliśmy Zwierzęcy Telefon Zaufania żeby ewentualnie poinformował ludzi, którzy czasami się tam pojawiają.

Tak sobie myślę, że do złapania matki kociąt przymierzymy się chyba w niedziele.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt maja 18, 2007 12:07

Powoli trzeba zacząć myśleć o szukaniu domów dla kociąt.
Podpowiedzcie proszę w jaki sposób to robicie.
Ogłoszenia w internecie i ....
W jaki sposób mogę przeprowadzić akcję adopcyjną w swoim mieście?
Jak znaleźć dobre domy?
Czy od razu piszecie, że dla bezpieczeństwa kota oczekujecie np. zabezpieczenia okien?
W którym momencie wspominacie o umowie adopcyjnej?

Bardzo liczę, że osoby z doświadczeniem w adopcjach podzielą się ze mną swoimi spostrzeżeniami, udzielą przydatnych wskazówek.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie maja 20, 2007 9:21

hje ....
byłam na Manhattanie, nie było nikogo z ludzi karmiących. Koteczki obie są.
Szykuje mi się zakręcony koniec miesiąca więc polecam mój telefon jakby cóś ;)

Koteczki super są i chyba zostanę babcią 8)


Dobrze że przeczytałam wszystko zaległe ...ja właśnie goopia zmienilam weta z lecznicy na słonecznym no tą na bagiennej - bo bliżej.Muszę się mocno zastanowić czy nie wrócić skruszona do dr Pępiaka.

Pozdrawiam

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie maja 20, 2007 9:27

kotalizator pisze:ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek


Zgodnie z obietnicą przedstawiam kilka nowych fotek diabełków (zdjęcia z 15 maja).
Ostatnie, na deser - nie mogłam się oprzeć - "kangurek" :D
Obrazek


ale sliczne czarne robaczki :1luvu: :1luvu: :1luvu:

kasia essen

 
Posty: 7167
Od: Czw gru 15, 2005 9:19
Lokalizacja: Nordrhein-Westfalen

Post » Pon maja 21, 2007 19:31

oj kangury nie spadać mi tu ;)

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon maja 21, 2007 19:52

Pełzaki są po prostu boskie :1luvu:

Jeśli chodzi o weta, to nie umiem nic doradzić.O Pępiaku i jego działalności słyszałam makarbyczne historie, nigdy nic pozytywnego.Na własne oczy widziałam psa, któremu podczas operacji spaprali łapę i powiedzieli,że nic już nie da się zrobić.Pies miał farta,że babka przyjechała z nim do lecznicy na Chopina.Nie pałam do tej lecznicy jakąś specjalną sympatią,ale Gugała zna się na rzeczy i do niego trafia duża ilość takich spapranych przez innych wetów przypadków-w tym moja kotka. Swoją drogą ciekawa jestem ,czy Pępiak w ogóle jeszcze operuje-moja koleżanka, która zna Pępiaka ( i nazywa go rzeźnikiem) powiedziała,że już od dość dawna ma on Parkinsona.
Gdzieś w okolicy Bagiennej jest chyba jeszcze jakaś lecznica-przyjmują tam młode wetki.

aga23

Avatar użytkownika
 
Posty: 1358
Od: Wto sie 02, 2005 23:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon maja 21, 2007 20:06

Jet jeszcze jedna w Zdrojach i jedna w Podjuchach, no i stary dobry wet w Dąbiu...ale on juź chyba się zmienił bo ja tam chodziłam ze psem ze 30 lat temu a niemożliwe żeby facet leczył tak długo. 8O a może jakis fanatyk 8O

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto maja 22, 2007 20:50

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

W niedzielę i poniedziałek kocięta były na działce :)
Wietrzyły futra, oddychały świeżym powietrzem, opalały się. Z braku czasu i pomysłu, do budowy kojca jeszcze nie doszło. Siedziały w pożyczonej klatce wystawowej. Momentami wypuszczaliśmy po jednym, ale szybko się rozbiegały i naprawdę trzeba było mieć oczy dookoła głowy.
W zamkniętej łazience jest tak duszno, że choć co jakiś czas, staram się wystawiać je w transporterku na chwilę na taras.
Jedzą coraz więcej. Jeszcze tydzień temu puszka 200 g wystarczała im na 2 posiłki, teraz wsuwają ją na raz. :P
W najbliższych dniach planujemy pokazać je innemu wetowi. Może nawet wybierzemy się do Gugały. Jestem ciekawa co to za człowiek. Z tego co wiem jest zaangażowany w "sprawę schroniska", nie wiem tylko po której stronie stoi..
TŻ właśnie pojechał łapać matkę kociąt. Mam nadzieję, że łapanka zostanie uwieńczona sukcesem i kocica jutro zostanie ciachnięta.

Za komplementy w imieniu kociąt dziękuję :D
Proszę podpowiedzcie mi jak mam szukac odpowiedzialnych opiekunow, w jaki sposob przeprowadzac rozmowy z ludzmi, w którym momencie wspominac o kastracji, zabezpieczeniach okien, sensownym zywieniu. Czy jakas "filtracja" potencjalnych opiekunow powinna sie odbywac już na etapie ogłoszeń? Jak rozmawiacie na temat umowy adopcyjnej, w którym momencie o niej wspominacie?
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro maja 23, 2007 12:11

Mircea, niniejszym - aby nie zaśmiecać cudzych wątków - serdecznie dziękuję w imieniu swoim i kociąt za karmę RC.
Takiego "wypasa" jadły tylko na początku, gdy nie byłam jeszcze świadoma kosztów jakie pochłoną :P
Obecnie jedzą Acanę, która jest jednak znacznie tańsza.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt maja 25, 2007 21:48

Diabły były dzisiaj u weterynarza.
A dokładnie u wetki,
Miały długą podróż na ul. Chopina.
Ze zmian skórnych została pobrana zeskrobina.
Za tydzień będzie coś wiadomo.
Do tego czasu mam im robić "wcierki' z Imaverolu.
Po powrocie do domu kocięta zostały odrobaczone.

Ze strony gabinetu na ul. Chopina spotkał mnie miły gest, gdyż zapłaciłam jedynie za leki i badanie zeskrobiny, ze względu na to, że przygarnęłam je z ulicy.
Panie tam pracujące same zaproponowały żeby zrobić ogłoszenie dotyczące adopcji kociąt i powiesić u nich, "tymczasowe" ogłoszenia miały wykonać samodzielnie i jeszcze dzisiaj powiesić.

I spotkała mnie jeszcze druga miła niespodzianka.
Stoję pod budynkiem lecznicy, zajmuję się kociętami (stałam tyłem do wejścia) i słyszę znajomy, średnio lubiany głos, jak nawołuje swojego psa... Myślę sobie "gorzej być nie mogło, co za pech"... - sąsiad z działki, z którym się średnio lubimy :)
Myślalam, ze wyjdzie i mnie nawet nie zauwazy.
Po chwili sie odwracam i widze, ze on wcale nie skonczyl wizyty i nie zabiera się stad, tylko również czeka.
No to powiedzielismy sobie "dzien dobry" i zapadlo klopotliwe milczenie.
Wiec pytam "czy coś sie stalo suni, choruje?"
A on na to "nie, zdrowa jest, zaraz będzie miała robioną sterylizację"
:D
Po prostu spojrzalam na czlowieka w inny sposob :)
Pochwalilam, ze bardzo słusznie, ze my tez wszystkie zwierzeta mamy pokastrowane, ze ropomacicze, ze tyle bezdomnych.
On na to, ze w sumie chcieli miec szczenieta, ale kolega swoja suke dopuscil i zachorowala na nowotwor sutka i teraz przez rok ja leczy.
Ja, ze tak, a poza tym jaki sens rozmnazac skoro tyle zwierzat w schronisku. On, ze tak, ze nie bedzie potem chodzil i prosil zeby ktos od niego szczeniaki wzial. Ja, ze tak, a dac byle komu to nie ma sensu bo tylu psychopatow wokoł. :)
Chwile pogadalismy, psina zaczela mocno zasypiac (okazalo się, ze była juz po zastrzyku), wiec wzial ja na rece i zaniosl do gabinetu. Powiedzialam mu jeszcze zeby sie nie martwil, że Gugała jako chirurg ma dobra opinie, a poza tym psina mloda.

I tyle... Przyjaciolmi z pewnoscia nigdy nie zostaniemy, ale od dzisiaj bede na niego patrzyła jakos tak inaczej...
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt maja 25, 2007 22:17

Cieszę się,że kociaki już po wizycie i że nie trzeba było za nią płacić-lecznica ma opinię dość drogiej.
Jesli chodzi o "chopinowych "wetów, to zależy na kogo się trafi-każdy inny, jeden bardziej kompetenty, drugi mniej.Do Gugały ciężko się dostać, bo on prawie ciągle operuje i nie zawsze ma czas,żeby być przy rutynowym badaniu.

aga23

Avatar użytkownika
 
Posty: 1358
Od: Wto sie 02, 2005 23:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon maja 28, 2007 13:18

Wracając do tematu wizyty kociąt u weterynarza, to niestety nie mogę powiedzieć żebym była w pełni usatysfakcjonowana...
Odniosłam wrażenie, że wetka gdzies sie spieszy.
Szybko, szybko...
Co im dolega, gdzie, pokazać...
Mówiłam, że zgarnięte z ulicy, ledwo zdążyłam wcisnąć zdanie o tym, że miały koci katar, że brały antybiotyk, wydaje mi się, że nie zapisała sobie nawet tego w komputerze.
Nie zainteresowała się ich ogólnym stanem zdrowia, nie obejrzała każdego z osobna.
Jedno z nich zostało zważone, waży 0,65 kg.
Poprosiłam o określenie ich wieku, to jej zdaniem mają 3 - 4 miesiące 8O

Mój TŻ ma obecnie kontakt z kociętami, których data urodzenia jest dokładnie znana, mają 3 miesiące i mówi, że te nasze są o połowę mniejsze. :twisted:
Zdążyłam zadać kilka pytań i np szczepienia to oni doradzają zacząć ok. 3 miesiąca.
Kastrację kocura po tym jak znacznie znaczyć, a kocicy po tym jak przejdzie pierwszą ruję.

Wiec ogólnie to bez fajerwerków.
Za samą wizytę niby nie zapłaciłam - za leki i pobranie zeskrobiny do badania i badanie 84 zł - ale wolałabym zapłacić te dodatkowe 20 czy ileś tam złotych i żeby poświęcono nam więcej uwagi.

Aha, podczas wizyty przyszły do nas jakieś inne panie (nie wiem czy wetki, ale jakieś pracownice tego gabinetu ) i wydawały do kociąt odgłosy "miauuuu" 8O , kocięta się przestraszyły.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto maja 29, 2007 2:48

Właśnie o to mi chodziło, kiedy pisałam,że lecznicy jako takiej raczej nie darzę sympatią.Gugała to całkiem inna bajka-szkoda ,że tak ciężko na niego trafić.
Szkoda też,że w Szczecinie nie ma dobrej lecznicy, gdzie wszyscy są kompetentni i zawsze, bez obaw można przyprowadzić zwierzaka.
No chyba,że jest jakaś i o niej nie wiem :roll: :roll:

aga23

Avatar użytkownika
 
Posty: 1358
Od: Wto sie 02, 2005 23:41
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MruczkiRządzą i 74 gości