Kocio dużo robił by tanio skóry nie sprzedać.
Zamieszkał na szafie, takiej z Ikei 235 cm, leży na plask i tylko oczami łypie.
Problem z szafą jest taki, że to szafa narożna a kot zgadnijcie gdzie?
To w samiutkim narożniku, za żadne skarby sięgnąć nie mogę. Pies zaszczekał u sąsiadki, znaczy się jest i mogę pożyczyć drabinę.
Pożyczyłam, przyniosłam i wlazłam na nią z takim impetem, że mało sobie karku nie skręciłam, bo huknęłam głową o sufit.
Łysy wbił się w narożnik bardziej, im bardziej ja wyciągałam łapki tym bardziej kot był w narożniku

, aż uznał, że trzeba salwować się ucieczką.
Wypuścił powietrze z płuc i dawaj wciskać się między szafę a ścianę,
żywym mnie nie weźmie.
Ja, kobieta z misją (dostarczenia kota do domu) zaparłam się i odciągnęłm trochę tę szafę (skąd je mam tyle ciuchów, waży to tyle, że mi dodotkowy czynsz naliczą) a on za narożną (!) kanapę, ale tam już sobie poradzę i poradziłam

.
Jeszcze tylko wepchnąć oporne kocie do transportera, Łysy gotów był resztę futra odrzucić jak jaka jaszcuka byleby się nie dać uwięzić.
Ale, trafiła kosa na kamień
Jeszcze tylko zaklinanie korków w mieście. Musiałam się posłużyć komunikacją powszechną, bo autko miałam umówione na później i modlitwy by kierowca zaczekał.
Zaczekał, na Bielanach dokonałam przekazania.
Mam teraz tylko tonę futra do sprzątnięcia w domu (skad tyle tego?), szafę do przesunięcia i drabinę do oddania.
A kot ?
Mam nadzieję, że ma się dobrze.
Dostał wyprawkę od karmicielki na nowy dom i mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze.
Czekam na relację i dziekuję za pomoc i kibicowanie.