» Wto maja 15, 2007 19:49
Popatrz, Triss, śpią jak zabite.
Tak, po pierwszej majówce – nic dziwnego.
Dopiero w trawie było widać, jakie są duże.
Tak, dzieci rosną...A my się starzejemy.
Taka rzeczy kolej. Potem to już tylko fotel...i kaloryfer...
Etam. Opowiedziano mi o pewnym starszym kocie....
Że niby co, ciocia ?
Ot, masz, obudziła się.
Śpij, bo na dworze deszcz pada.
A ten kot to on co ?
Pewnego razu w schronisku dla zwierząt zamieszkał starszy już kot. Najpierw mieszkał w śmietniku, ale to było niedobre mieszkanie – no bo kto powie, że śmietnik to właściwe miejsce dla kota ? W śmietniku mogą być przed wigilią rybie głowy, stare ubrania, połamane fotele, ale nie kot !
Więc pani, która odkryła kota mieszkającego w takim miejscu od razu go stamtąd zabrała.
Kot, pomimo, że był stary i nie lubił, jak rozporządzano jego osoba tak, jakby był kocięciem, jakoś dziwnie ochoczo na to przystał – rzecz jasna podzielał zdanie pani, co do śmietnika, ale prawdziwym powodem były inne, młodsze od niego koty , które nieprzyjemnie go zaczepiały. Na dodatek nie mogły zrozumieć, że stary kot nie jest żadnym papuciem czy innym safandułą, ale że po prostu z natury nie lubił zatargów.
Więc stary kot pozwolił się zanieść do miejsca, w którym było już parę kotów – szczególnie spodobały się mu koteczki , było też parę psów i nikt w stosunku do nikogo nie przejawiał agresji.
Oczywiście , co trzeba podkreślić, nie podobało mu się bardzo, co wyprawiali z nim ludzie w zielonych fartuchach , ale miseczka dobrej karmy szybko zatarła złe wspomnienia.
Wśród ludzi była też jedna pani, którą stary kot szczególnie polubił, a że doskonale orientowała się w kociej mowie szybko pojęła, że kot chce być jak najbliżej niej i to tak często, jak się da.
Kiedy futro starego kota odzyskało blask został zatrudniony w biurze. Nie robił nic szczególnego – nie przybijał pieczątek, nie odbierał telefonów, ale i tak był bardzo zajęty. Otóż stary kot obserwował ludzi i podpowiadał pani, którzy z nich nadają się na domek dla kotów, a którzy nie. Jeżeli to miał być dobry domek, wtedy stary kot uśmiechał się szeroko, a jeżeli domek budził zastrzeżenia – odwracał się tyłem do wchodzących.
I nigdy nie zdarzyło mu się, aby się pomylił.
Pewnego dnia stary kot poczuł się trochę niedobrze. Od rana łamało go w kościach i dokuczał mu kaszel . Na domiar złego porobiły mu się w pyszczku jakieś paskudztwa. Oczywiście pani zaraz to zauważyła i podała mu zamiast śniadania całą garść czegoś bardzo paskudnego.
- O nie – prychnął stary kot i plunął tym czymś paskudnym tak daleko, jak tylko się dało.
Pani zmartwiła się okropnie i tym razem przytrzymała mu pyszczek tak, że nie pozostało mu nic innego, jak tylko ustąpić.
Ale stary kot nie poczuł się nic a nic lepiej.
W nocy było mu zimno, i bolały go łapy i zupełnie stracił apetyt.
I następnego dnia nie miał siły iść do pracy.
Leżał w koszyku, pogrążony w półśnie, i przed oczyma przesuwały mu się obrazy z całego życia – jakieś koteczki, kłębki czerwonej włóczki, jakaś bójka i rozdarte ucho...A poza tymi kojącymi obrazkami migotało coś wszystkimi kolorami świata.
Stary kot uniósł głowę i spojrzał w tamtą stronę. Ale ledwie to uczynił pomiędzy nim a kolorową wstążką stanął człowiek.
Strasznie dziwnie wyglądał ten człowiek – nie był ubrany jak normalni ludzie, tylko miał na sobie sukienkę, a na plecach skrzydła, dokładnie takie same, jakie miały łabędzie w parku !
Człowiek tupnął nogą i zawołał
- A ty co sobie myślisz ? Tabletek się łykać nie chce ? Pracować się nie chce ? Za Most by się chciało, o, nie... O innych się nie myśli ? Wstawaj w tej chwili i bierz się w garść !
Kot fuknął, bo nie był przyzwyczajony, żeby krzyczeli na niego ludzie, i to na dodatek tacy, co to powinni pływać po stawie w parku, ale człowiek wcale się tym nie przejął.
- Wracamy, staruszku – powiedział tym razem bardzo ciepło i łagodnie i przesunął dłonią po grzbiecie starego kota. A jego dłoń była ciepła i dobra, jak język matki i stary kot nagle poczuł, że lżej mu oddychać, i że przestało go łamać w kościach.
Dziwaczny człowiek jeszcze chwilę postał nad starym kotem i zniknął, a kot zapadł w zdrowy, mocny sen
- No widzisz – powiedziała pani pakują kotu do pyszczka kolejną porcję czegoś paskudnego.
A potem odwróciła się do swojej koleżanki i powiedziała bardzo cicho
- Gdyby to nie był dwudziesty pierwszy wiek...to powiedziałabym, że to cud.
Dziwna jakaś, pomyślał kot i wydał z siebie sarkastyczny pomruk. Chodzą, żyją, patrzą...a nie wiedzą, że życie jest cudem...
( to była bajeczka dla kota Weterana ...żeby sobie ją wziął do serca )

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!