Wygłaszczę, na pewno wygłaszczę...
Na razie wciąż dostaje, co parę godzin lek osłonowy na żołądek.
Mam nadzieję, że jutro będzie się czuł na tyle dobrze, by zainteresować się "kisielkiem" z lnu, bo bardzo nie chciałabym go męczyć wlewaniem tego do pyszczka - nigdy nie był współpracującycm kotem.
Mama ma teorię, że to od tych wszystkich leków, jakie łykał przez ostatnie pół roku zrobił się wrzód, ja - że to efekt stresu i jakiejś niewykrytej wcześniej infekcji.
Luciano nadal jest nieswój - po podaniu leku znów schował się w krytej kuwecie. Musi sie naprawdę niedobrze czuć, skoro wybiera sobie nia kryjówkę tak "niepachnące" miejsce - bo nie zwracał uwagi na to, że żwirek był używany
