O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 15, 2007 23:31

jakieś 2 lata temu wzięłam z ulicy kotka maleństwo siedziało w śmietniku na Mokotowie padał deszcz i miała spojrzenie mówiące" ej jest mi zimno i mokro, jestem głodna weź mnie proszę do domu" no cóż, nie mogłam jej tam zostawic. później wyjechałam i Tequila została z rodzicami ,moja mama na zabój zakochała się w koci no ale po powrocie wróciła ze mną do warszawy, jakiś czas później po długich poszukiwaniach i planowaniach kupiłam psa czarnego labradora piesek wychowywał się z kotką która go nienawidziła całym serduchem, przez cały ten czas Mama mi jęczała do słuchawki jak to ona tęskni za kotem i ze może bym ja przywiozła choć na tydzień, co było robić postanowiłam ze kot zostanie z mama, tym bardziej ze relacje z psem stawały się coraz gorsze i Negro w pewnym momencie chyba zaczął mieć dosyć ciągłego warczenia i obrywania po nosie wiec sytuacja zmieniła się ze złej w tragiczna.....no i Tekla wyjechała do rodziców. o dziwo wraz z jej wyjazdem pies posmutniał zrobił się osowiały kręcił się po mieszkaniu kładł na jej ulubionych miejscach i popiskiwał.
w zeszłym tygodniu koleżanka przesłała mi link do strony "daj mu dom" nie miałam w planach przygarnięcia kota tylko wirtualna adopcje, no ale kiedy trafiłam na wątek poświęcony joszce serce mi się normalnie krajało jak czytałam ze nikt się nie pyta o nią ze od września siedziała zamknięta w domku na działkach wiec wystosowałam maila i w zeszły czwartek tuż po świętach joszka pojawiła się u mnie.
uzgodniłyśmy z jej tymczasowa opiekunka ze umawiamy się na razie na okres próbny żeby sprawdzić jak się rozwinie relacja z psem. I powiem wam ze czegoś takiego się nie spodziewałam, już następnego dnia po powrocie ze spacerku z moim czarnym diabłem joszka na powitanie zaczęła się do niego łasic:), psa totalnie wmurowało nie wiedział jak ma się zachować, do tej pory jego relacje z kotami polegały na tym ze próbował powąchać i zaraz musiał szybko zwiewać żeby nie oberwac
oczywiście tylko kotce wolno się z nim spouchwalac, jak on się zaczyna czuć zbyt pewnie to szybciutko mu przypomina ze ma pazurki :) na szczęście tylko straszny po czym śpi z głowa na jego ogonie
wiec chyba była mi pisana bo zaaklimatyzowała sie momentalnie mimo iz ma 2 lata wiec nie bójcie się brać do domu dorosłych kotów tak samo potrafią się przyzwyczaić i okazać na swój koci sposób wdzięczność za ciepłe miejsce miskę z jedzeniem i drapanie za uszkiem


oczywiście tekst powstał pod nadzorem bohaterki tej opowieści

Obrazek

boskapaula

 
Posty: 10
Od: Czw kwi 12, 2007 17:04

Post » Pon maja 07, 2007 19:21

Zawsze, odkąd pamietam, w domu pałętało się jakieś futro a nawet kilka. Dawniej (pewnie z racji tego, że mieszkam na obrzeżach miasta, na wielkiej posesji) co roku ktoś podrzucał nam kociaki. Oczywiście zostawały na zawsze, ale jakimś trafem zawsze były czarne lub pregowane. A ja całe zycie tęskniłam (i tęsknię) za rudzielcem. No nic.
Najbardziej pamiętam moment, gdy trafiła do nas mała, dymna koteczka. Moja siostra była wtedy kilkuletnim dzieckiem i bawiła się koło stodoły. W pewnym momencie przybiegła ze łzami w oczach bo "tam siedzi kotek i płaacze". Mój tata (żeby nie było jest rolnikiem -> więc nie uogólniac mi tu, że wszyscy ze wsi są źli^^) wlazł więc w te krzaki i wygrzebał małą Paskudę. Oczywiście została...i przyprowadziła stadko dzieci. Znalazły domki i to nawet szybko (jedno z tych dzieci, czarna kotka, odeszła w zeszłym roku po 17 latach szczęsliwego życia u sąsiadki). Ale w domu zostały 2 kocięta: czarno - biały, dostojny Puszek i srebrno - pręgowany Monsun. Oba już odeszły, ze starości. Nie pozwoliliśmy im niepotrzebnie cierpieć i nie przedłużaliśmy życia lekami. Zasnęły, same i bez pomocy.
Potem do domu wparowała buro - pręgowana burza w postaci Tigera. Ile kwiatków strącił, to tylko on sam wie.
Po nim nastały czasy Aleksandra Olgierdowicza. Był piękny, dumny i nieobliczalny...jak to kot. Niestety poważnie zachorował i odszedł. Długo nie było kota, myślę że zbyt bolała strata Ola :(
Ale potem przybył Hrabia. Urodzony włóczęga, postawił tylko w naszym domu łapę na parę miesięcy, pocieszył i poszedł w siną dal. Ale przez te pare miesięcy był. I dzięki mu za to.
A teraz...teraz panuje niepodzielnie Demon. Nieduży, czarny jak noc kot z 5 - ma białymi włosami na klacie, off course bezjajeczny. Nie ma śniadania bez Demona na kolanie, zaglądającego czujnie do talerza :D
Demonek ma do dyspozycji dom, ogród i kawał lasu. Prawdziwy pan na włościach (ulice daleko, podwórko duże ok.1,5 ha, psy przyjazne kotom).
Jednak mały burżuj najwyraźniej się nudzi, więc przydałoby się mu kocie towarzystwo. Jakiś wychodzący rudzielec (jak miło pomarzyć) :)
Mścisław [']21.10.2010
Konstancja ['] 14.08.2017

ObrazekObrazek
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem, wędkarzem i rybą. :mrgreen:

AniHili

Avatar użytkownika
 
Posty: 11055
Od: Pon kwi 30, 2007 22:20
Lokalizacja: Białystok

Post » Pon maja 07, 2007 20:26

Ja króciutko, bo cała historia jest na blogu.
Czitunię 4 lata temu jako malutką koteczkę sprezentowaliśmy naszemu kocurowi Mickowi, żeby miał towarzystwo.Żeby się wstępnie nie obraził został uknuty cały plan, w którym punktem kulminacyjnym było zostawienie w kartonie z dziurkami na ogrodzie pudełka, a w nim malutka kicia i Miciek miał według naszych pobożnych życzeń sam znaleźć i się ucieszyć.
Przeraził się, zwiał i obraził. Wstępnie. Potem się strasznie pokochali.
Mciuś niestety kiedyś nam zaginął, ciągle mamy iskierkę nadziei, że wróci.
Ponieważ Czitka została sama, Fredziolina sprezentowała nam Balbisię, córkę Burasi i Ojca Bandyty. Balbiśkę widzieliśmy zaraz po urodzeniu i już wiedzieliśmy, że będzie nasza!
A Cosia?
Cosia przyszła sama i powiedziała, że to jest jej dom!
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19232
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon maja 07, 2007 20:35

Nasza historia też już była (link na dole... Ale może nie do końca kompletna. A jest bardzo długa...

Ja podobno zawsze byłam kocia mama. a skąd pomysł na kota?

Mój dziadek został sam, a zawsze miał kota, to ja mu tego kota skądś załatwię... No i oczywiście załatwiłam! Małe pełzające stworzenie, które zabrano od mamy, tyle, że sama piła i cośtam jadła. Moja mama na to, że takie małe absolutnie do dziadka nie pójdzie (bo starszy pan mógłby zdeptać przypadkiem), mam odchować, odkarmić i w ogóle na mojej głowie TO zostaje... Brat (o ciętym języczku) zasugerował, żeby TO spuścić w toalecie, po czym został najlepszym przyjacielem kota, uczył go polować i w ogóle...miłość. Kocię ochrzczono To i zostało u nas. Zamieszkała w koszyku w moim pokoju, skąd jednak szybko się wyprowadziła, zajmując całe mieszkanie. Ulubione zabawy odbywały się o 6 rano (a jestem śpiochem). Ulubioną zabawą było też polowanie na mojego - ślepego wówczas psa (psa wyleczył dobry pan doktor).
Zabawy w papugę (kot na moim ramieniu), wspinaczka po firankach, i pozostałe kocie rozrywki... to co małe kotki lubią najbardziej.

Były wakacje, więc cały tabor wyjechał nad morze (Q, ja rodzice, brat kot i pies). Kot ostatecznie został Tosią.
O Q można powiedzieć, że zakochał się w kocie od pierwszego ugryzienia. Znał już przecież Antoninkę, widywali się co dzień, bawili, ale to chyba jeszcze nie było to... Tosia rano zaczynała delikatnie podgryzać ucho, dając do zrozumienia, że BĘDZIEMY! się bawić. Nieświadomy Q, nie zaczął się bawić, więc został porządnie dziabnięty w brew... na szczęście obyło się bez krwi. A potem spali przytuleni :)
Może Q opowie kiedyś swoją wersję...

Tosia oddana dziadkowi po okresie odchowania została wypuszczona przez niego do ogrodu i podobno ukradziona... :(

Od tego czasu postanowiliśmy z Q, że kiedy tylko będziemy mieli swoje M, to zamieszka w nim kot. No i mamy Nutelkę. Jej historia:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=58843&highlight=
i tu dalsze losy
ttp://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=59151&highlight=.

Q&A&KOT

 
Posty: 40
Od: Czw kwi 12, 2007 20:08
Lokalizacja: Piła

Post » Czw maja 10, 2007 14:43

Witam,
jestem nowa na forum i jest to mój pierwszy post. Od niedawna (troche ponad tydzień) mam w domu młodego (podobno ok. 7-8 miesięcy) kocurka - Mikusia. :)
Biegalo biedactwo przed blokiem.. myśle.. zgubił się, może komuś uciekł.. ktoś na pewno go zabierze spowrotem do domku. Po 2 dniach nadal biegał :(
Dokarmiałam go przez ten czas i coraz bardziej przywiązywałam się do tej małej przylepki. Niby 2 dni.. ale po prostu musiałam zabrać go do domku. Teraz to moje oczko w głowie:)
Wiem, że ta historia nie jest tak pasjonująca, jak co niektóre tutaj. Ważne jednak, że kiciuś ma kochający domek.
Wczoraj miał temp.. od razu do weta:( Gorączka :( Zaziębił się pewnie porządnie po tym bieganiu po dworzu.. nie wiadomo, ile biegał. Ale dzisiaj już lepiej.. je, bawi sie..
Jutro znowu do weta.

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Czw maja 10, 2007 16:35

Cassidy - witaj :) Historia pasjonujaca, jak kazda, w ktorej kociak znajduje kochajacy dom 8) Mam nadzieje, ze szybko wyzdrowieje.
P.s. Ja tez mam Mikusia ;)

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 10, 2007 21:12

dzieki:)
troszkę się martwię, bo dzisiaj troszkę niespokojnie śpi :( Rusza łapkami, wąsikami i w ogole:( Może mu się śni ten zły człowiek, który go wyrzucił:(

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Czw maja 10, 2007 21:39

a oto i Mikuś :D
Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Pt maja 11, 2007 8:21

Slodki burasek :love:
A koty przez sen czasami wykonuja rozne takie dziwne ruchy - moze faktycznie odreagowuja wtedy jakies swoje zle wspomnienia, a moze po prostu maja swoje wlasne sny, tak jak i my?

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 11, 2007 8:31

No ja sią na początku nie przejmowalam.. w domu (rodzinnym) od zawsze miałam pieski i często szczekały przez sen.. ale moj TŻ mnie wczoraj nastraszyl, że kiciuś sie tak dziwnie trzęsie i w ogole..
Sama nie widziałam w tym nic dziwnego, ale mnie nastresowal:)
A dzisiaj w nocy byl skok na pierzynkę i ugniatanie pańci :)
Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Pt maja 11, 2007 9:39

To Mikuś jest srebrny, czy brązowy? :)...
Tak czy inaczej - śliczny...

Q&A&KOT

 
Posty: 40
Od: Czw kwi 12, 2007 20:08
Lokalizacja: Piła

Post » Pt maja 11, 2007 9:43

Brązowy, chociaż na tym drugim zdjęciu wyglada na srebrnego (ale tak to jest, jak się robi foty telefonem :) )
A jaki ma słodki brązowo-bursztynowy brzuszek... mlask :)
Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Pt maja 11, 2007 9:51

Q&A&KOT: Twoje Kici też słodkie :)
Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

Post » Pt maja 11, 2007 9:51

To może osobny wątek dla Mikusia, bo chyba trochę zbaczamy z tematu wątku bieżącego... Wtedy koniecznie proszę o link.

Q&A&KOT

 
Posty: 40
Od: Czw kwi 12, 2007 20:08
Lokalizacja: Piła

Post » Pt maja 11, 2007 10:41

Obrazek
Obrazek

cassidy

 
Posty: 11169
Od: Śro paź 25, 2006 13:14
Lokalizacja: Oborniki/Poznań/Chojnice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, miau333, puszatek i 72 gości