Dzisiaj poszłam do tych ludzi spytac sie o te koty.Pani sie przestraszyła, zaczeła mowic, że to nie jej koty, że nie ma czasu itd.Spytałam się, czy pomogłaby złapac za jakis czas kotke na kastracje-powiedziala, że jej córka na pewno pomoże.
Nie wiem co robic.Po poludniu zaniose maluchom jakis karton chociaz z recznikami.ALe co dalej




Nie moge ich wziać teraz, bo czekam na odbior własnego mieszkania, a mama sie nie zgadza.
Co robić





Edit:
Kotki od urodzenia leżały pod schodami u właścicieli jednego z domków. Jedzenie dostawały w brudnych miskach i na dodatek był to suchy pokarm niedający sie pogryźć przez takie maluchy. Tamci ludzie codziennie wychodząc z domu widzieli chore kotki leżące pod ich schodami, ale nie robiło to na nich wrażenia.Po moim zainteresowaniu sie kotami i wyrażeniu chęci pomocy właściciel domu pozwolił kotki zabrać dzieciom, które je nastęnie porozrzucały.Dwa znalazłam i są juz bezpieczne u mnie w domu, pozostałych dwóch nie znalazłam.
