» Wto maja 08, 2007 21:21
Zycie na krawędzi lodówki, już nie, Muszeńka w domu
Pierwszy raz zobaczyłam je w schronisku, kilka dni temu. Najpierw Billy, drobna krówka, przywiezona przez ludzi, bo błąkała się w okolicy kamienicy, kilka dni potem Muszka, biało łaciate stworzonko. Procedura jest prosta, kot idzie do klatki i czeka na kwarantannie. Na początku obydwie płakały, każdy kot, który trafia do klatki chyba tak robi. Potem już było ciszej, ale wcale nie weselej. Muszka totalne wycofanie się, siedzenie w kuwecie, nos i łepek spuszczony. Obiecałam im, że wyjdą ze schroniska, że będą szukać domu. Billy ma chore oczy, może to byc chlamydia, więc miałam wziąć tylko ją, ale jak zobaczyłam Muszkę w klatce, zmieniłam zdanie. Muszka pojechała do domu bez transportera, wczepiona w mój sweter. Mieszka w łazience, Billy w klatce w drugim pokoju. Nie spędzam z nimi wiele czasu, prawie nie ma mnie w domu. Ale spełniłam obietnicę, nie są już w schronisku, po kuracji trafią na kociarnię i będą szukać domku już na zawsze.
Ostatnio edytowano Śro lip 25, 2007 11:10 przez
magicmada, łącznie edytowano 8 razy