Siean pisze:Aia...
Jakąkolwiek decyzję podejmiesz - trzymam kciuki.
Dziękuję
Oby udało się trafną i skuteczną
Dobrze, że ostrzegłaś - może następnemu szczeniaczkowi uda się uniknąć złego losu...
W zasadzie nie miałam innego wyjścia
Kiedy zobaczyłam to małe stworzonko
I przypomniałam (to znaczy cały czas pamiętam) co się stało z poprzednimi (Asche, tamta sunia...)
Przecież tak nie można
a i ja się czuję odpowiedzialna za to co oni robią...
bo nie przeciwstawić się to tak jakby przyzwolić...
A nie wiadomo co się ze zwierzątkami tak na prawdę stało (oprócz tego że się znudziły

)
Domyślałam się wczoraj, że wizyta tam tak dała ci się we znaki... Ja byłam w schronisku kilkakrotnie i każda wizyta była dla mnie próbą nerwów...
To było chyba tą kroplą, która czarę przelała...
Podziwiam Cię że udaje Ci sie wracać do schroniska...
To to był impuls i tak na prawdę nie chciałam tam jechać...
Ale jak mus to mus
A i jeszcze dołożył się do tego
widok tego nowego małego pieska, który teraz jest na tamto miejsce skazany (choć mam nadzieję, że ktoś ze schroniska Go wybawi...)
spotkanie z Kirą (bo tak dawno koty przecież nie widziałam

)
I ciągle przeżywam to ze nie widzę tam mojego szarego futerka
To jest w tym wszystkim najgorsze... bo jadąc tam podświadomie myślę że jest...
I za każdym razem tak jakby na mnie spadało to że On zniknł
No i data....
4.maj - dokładnie 2 lata temu Asche pojawił się w moim życiu...
miałam nadzieję że może tym razem też się tego dnia pojawi...
mała, biała, przestraszona, ufyflana, zapchlona kruszyna niewielewiększa od komórki...
(ważył 400g
- "moje"odchowane 2tyg kocięta ważyły 300...)
3 miesiące później: mały, beżowy, miałczący, brudsek
kochany...
:*
Pozdrawiam
A. +K.