Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kociabanda pisze:Niestety, nic nie wiadomo. Lekarze, którzy leczyli tamte koty też nie wiedzieli. Tuptusia i Filipka woziłam do kliniki na Białobrzeskiej. U Tuptusia białaczki nie było, FIPa też lekarze wykluczyli. Z Filipkiem podobna sytuacja - białaczkę mieliśmy powtórzyć po 2 tygodniach od pierwszego badania, bo wynik był niepewny. Ale nie zdążyliśmy. Może trzeba było zrobić sekcję, ale wszystko rozbija się o pieniądze. Pani Danusi zostały jeszcze trzy koty w dużym pokoju (tam, gdzie jest wirus) i 4 w małym (są odseparowane, bo strach je wypuścić do drugiego pokoju). Póki co wszystkie narazie czują się dobrze, ale czy na pewno są zdrowie? Podobno Jacek ostatnie mało je - oby to nie był pierwszy symptom choroby. Pewnie trzeba byłoby zrobić szczegółowe badania, ale pani Danusi na to nie stać. Skąd brać pieniądze, kiedy trzeba wykarmić ponad 70 dziczków? Pani Danusia ich przecież nie zostawi.
LimLim pisze:kociabanda pisze:Niestety, nic nie wiadomo. Lekarze, którzy leczyli tamte koty też nie wiedzieli. Tuptusia i Filipka woziłam do kliniki na Białobrzeskiej. U Tuptusia białaczki nie było, FIPa też lekarze wykluczyli. Z Filipkiem podobna sytuacja - białaczkę mieliśmy powtórzyć po 2 tygodniach od pierwszego badania, bo wynik był niepewny. Ale nie zdążyliśmy. Może trzeba było zrobić sekcję, ale wszystko rozbija się o pieniądze. Pani Danusi zostały jeszcze trzy koty w dużym pokoju (tam, gdzie jest wirus) i 4 w małym (są odseparowane, bo strach je wypuścić do drugiego pokoju). Póki co wszystkie narazie czują się dobrze, ale czy na pewno są zdrowie? Podobno Jacek ostatnie mało je - oby to nie był pierwszy symptom choroby. Pewnie trzeba byłoby zrobić szczegółowe badania, ale pani Danusi na to nie stać. Skąd brać pieniądze, kiedy trzeba wykarmić ponad 70 dziczków? Pani Danusia ich przecież nie zostawi.
A naświetlanie tą specjalną lampą, by nie pomogło?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 91 gości