» Pt maja 30, 2003 20:13
Jesteśmy... Niestety, nie obyło się bez małych komplikacji...
Dostał bardzo słabą narkozę. Mieliśmy siedzieć w poczekalni 10 minut i czekać aż zaśnie. Zasnął po trzech minutach. Odech był bardzo nierówny, więc wyszła pani doktor, powiedziała że jej się to bardzo nie podoba i zabrała go na górę. Ja miałam łzy w oczach z przerażenia...
Czekaliśmy dobrą godzinę bo nie chciał się obudzić. Okazało się, że jest bardzo poddatny na leki znieczuleniowe, podobno dostał dawkę przy której inny kot nie dałby się wbić w żyłe, a on w ogóle nie reagował. Bardzo ciężko się wybudzał. Teraz jest już w domu, dostaliśmy na kartce zapisane czym był usypiany i jaki dostawał antybiotyk na wypadek gdyby coś się zaczęło dziać. Na razie dobrze reaguje, próbuje pełzać więc jest ok. Na ręczniku jest parę kropel krwi...
Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.