A, tak sobie u nas, koty nam chorują, jak nigdy do tej pory
Tymczasik był zdrowy przez tydzień, a teraz przyplątał się wirus, złe samopoczucie i nadżerki na języku. Już, już się wydawało, że wystarczy Carident miejscowo i podnoszenie odporności, kiedy malutka zaczęła dziwnie mało i często posikiwać. Próby złapania siuśków oczywiście spełzły na niczym, a u wetki pęcherz był pusty (chociaż ja to bym wolała w domu złapać, a nie wyciskać, bo to mniejszy stres dla kota). Skończyło się na antybiotyku, a próby łapania odłożone na później. Jak się uda. A szukanie domku odwleka się w nieskończoność.
Gać leczymy od ponad tygodnia na zapalenie pochwy. Nie chcę zapeszać, że może już jest lepiej, bo się ostatnio ostrożna zrobiłam. A Gacuch taki strasznie zestresowany tym leczeniem, co chwilę go łapią i coś robią, nawet na jedzenie boi się przychodzić, karmię dziewczynkę pod łóżkiem...
Tarasowiec - Kasownik już lepiej. O nim jeszcze w ogóle nie pisałam, żeby nie zapeszyć, też. Zdjęcia czekają, bo koty nam skutecznie wypełniają resztki czasu. W końcu kiedyś się poprawię i napiszę, obiecuję. Jutro jesteśmy umówieni na kolejny termin ciachania chłopaka, trzymajcie kciuki, żeby przyszedł i nie zjadł nas przy próbie zapakowania do transporterka.
Jak napiszę, że póki co, Myśka i Oswald są zdrowe, to pewnie zaraz się i one rozłożą. Zresztą, wyglądało tak jakby ten wirus też je chciał dopaść, tylko wypędziliśmy beta-glukanem. Chyba jakieś czary i odczynianie uroków muszę zamówić, albo co?
Mamy na forum czarownicę może?
