» Pt kwi 27, 2007 12:58
Tak nie może być. Kaszmir odchodzi w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa i miłości. Nie znam dokładnie jego historii,zanim trafił do Bechet, ale domyślam się, że nie była to sielanka. Zdążyłaś... pozwoliłaś mu być małym rozkapryszonym pieszczochem... pozwoliłaś mu bezkarnie dokazywać, z pełnym brzuszkiem, wygłaskanym futerkiem, wycałowanym pyszczkiem. Zdążyłaś... TO JEST NAJWAŻNIEJSZE.
Sama straciłam w zeszłym roku Fuksika, byliśmy razem 10 lat i przez ostatnie pół roku walczyłam o niego dokładnie tak samo rozpaczliwie i z taką determinacją jak Bechet o Kaszmirka. Wiem, o czym mówię.
Bechet, Kaszmir odchodzi, bo takie jest życie. Zawsze boli, łzy płyną i nic na to nie poradzimy. Ale chciałabym, żeby wszystkie zwierzęta świata miały takie pożegnanie, a przez ostatni rok takie życie jak Twoje kochane futerko.
Starożytni - przecież mądrzejsi byli od nas - mawiali: o szczęściu nie świadczy to, jak się żyje, ale to, jak się umiera.
***** ***