Witam, jestem nowa na tym forum, po przeczytaniu kilku postów doszlam do wniosku ze skorzystan z rad doswiadczonych kociarzy i kociarek:)
Otóz nareczcie po tulaczce po lodzkich akademikach i innych wynajmowanych lokalach w koncu z moim TZ jestesmy na swoim:) Zawsze chcielismy miec kotka, wreczcie mamy warunki zeby zapewnic zwierzakowi godne i szczesliwe zycie. Powstal jednakze problem skad wziac kotka Bylabym zainteresowana adopcja dorostego kotka, tylko zdrowego, przyuczongo do korzystania z drapaka i kuwety, spokojnego, typu "kanapowiec", najlepiej po kastracji czy sterylizacji. W domu rodzinnym mamy stateczna:) juz kotke po takim zabiegu i nie wiem czy znowu psychicznie dalabym sobie rade z cierpiacym i dochodzacym do siebie kotkiem. Myslalam o adopcji kotka ze schroniska w Łodzi na Marmurowej, ale znajomi bardzo nam to odradzaja. Ich wzieci ze schroniska podopieczni po okresie ok 2 tygodni zaczeli chorowac, i najdluzej zyjace kociatko przezlo pol roku. To nie jest opinia jednej osoby, znam przynajmniej 5 takich przypadków Co o tym myslicie?? Myslelismy tez o kotku z tak zwanego domu tymczasowego, zastanawiam sie tylko czy to jest dobre na zwierzecia, po raz kolejny zabierac go z miejsca do ktorego zdazyl sie przyzwyczaic i napewno jest mu tam dobrze?? Czy kotek sie zaadoptuje?? czy przyzwyczai sie do noweg miejsca i wlascicieli?? Czy to nie bedzie dla niego za duzy stres??Z jednej strony mysle ze moglibysmy mu stworzyc prawdziwy cieply dom, mieszkanko jest w blokach,(kotek bylby " niewychodzacy", zabezpieczenia na okna czy obudowanie siatka balkonu nie sa problemem), i napewno niczego do szczescia by mu nie brakowalo, umiemy sie zajmowac kotkami. Tylko no wlasnie?? wziac bidulka ze schroniska i "odpukac", plakac potem po jego stracie jak to wszyscy znajomi przewiduja?? czy patrzec na zkolowanego i zestresowanego kociaka znow przeniesiongo w nowe miejsce?? Sama nie wiem, doradzcie...