No cóż...podrapana jestem strasznie. Mała nie znosi brania na ręce. Niestety, czasem było to konieczne. Trzeba ją podstawić do miski, bo się boi Ali.
Najchętniej siedziałaby pod szafą, ale tam jest minimalnie miejsca, więc zamknęłam pokój córki. Dałam jej kocyk za tapczanem, gdzie nikt jej nie widzi...
Ala bije ją, choć nie zawsze. Najbardziej, gdy Ulka próbuje w końcu się przemóc i przejść obok niej. Ta ją bach, łapskiem. Dobrze, że pazurki obcięłam.
Żabulka wczoraj wieczorem zjadła trochę królika Schmussy,ale też niedużo. W ogóle nie pije.
Tak mi szkoda tej drobinki. Głaskać się daje, nadstawia łepek i mruczy mocno, ale nadal biedulka się boi.
Ale na szczęście jest w lepszej formie, niż gdy Alusia przyjechała, Alusia zwiewała równo, przed ręką, przed wszystkim. No, ale chociaż jadła...
jedyne, jakie udalo mi się zrobić. Zaręczam, że ręka to pikuś, wyglądam, jakbym się przedzierała przez krzaki. Ale trzeba było sprawdzić uszy, wymyć oczka, pazurków już nie dało rady obciąć. Malutka jeszcze ma plamę na brzuszku od jodyny po sterylce.
