I my też miziamy.
Też myślę, że trzeba dać kici czas na dojście do siebie, wyleczenie wszystkich paskudztw, sterylkę, i dopiero wtedy szukać domu.
Dzisiaj kiciulek pości, nic nie chce jeść. Poliże i pójdzie. Bawi się trochę, ale głównie śpi. Oczywiście tylko patrzy, na jakie kolana by tu wleźć.
Byłam u weta, doktora Orła (sama oczywiście) i już nigdy więcej nie pójdę do jakiejś tam pierwszej lepszej, nawet z głupią pchłą. Może to tylko złudzenia, ale miałam wrażenie, że facet naprawdę zna się na rzeczy. Co do pasty na robale, to powiedział, że jak kicia zwymiotowała, to znaczy, że pasta zadziałała i za 10 dni trzeba powtórzyć. Aż do skutku. Tak, że następnym razem podejdę już do niego, żeby zobaczył też te zęby. Ma dwa kły - stary i nowy obok siebie i okaże się, czy nie trzeba go (starego) będzie usuwać.
Czyścimy uszy, okrutnie brudne, ale chyba coraz lepiej nam idzie, a Mia jest przy tym cierpliwa jak Budda i jeszcze w dodatku mruczy.
Kiciulek ślicznie załatwia się do kuwety, co nas cieszy. Nie wiem tylko dlaczego moje nogawki traktuje jak drapak
W nocy śpi ładnie z nami, ale wstaje skoro świt i urzęduje. Mia na razie ma jeszcze smutne oczy i jest taka jakaś nieśmiała. Za to ogonek prawie zawsze do góry.
Miejmy nadzieję, że apetyt jej wróci, jutro może jakieś nowe zdjęcia...