No to wracamy po dłuższej nieobecności....
Na początek - dobra wiadomość o Trafik - pojechała do nowego domku, gdzie ma pocieszać 5-letnią, chorą na białaczkę dziewczynkę. Mam nadzieję, że sprawdzi się jako felinoterapeuta, a dziecko - wyzdrowieje.
A u nas - mały szpitalik z widokiem na przyszłość. Przygody z Luśką-oszustką pojawiły się w osobnym wątku. Teraz mała gadzina jest w świetnej formie, je za trzy koty, śpi za dwa, a kaftanik postanowiła zlizać i podeszła do tematu z dużą determonacją - jak nie śpi, to liże kaftan, chyba że podstawię jej swoją rękę - wtedy liże rękę

Dziś do wetki została dostarczona w torbie, bo w moim jedynym transporterku znajdował się Bungo. Siedzę ja sobie w poczekalni w miłym towarzystwie - Asica z Euzebiuszem, Babcia Rustie z Polą (cudna) i Guciem (słodki) oraz kilkoma kotami niezrzeszonymi

a tu nagle rozlega się głośne mruczenie. Okazało się, że mruczy torba

z Lusią w środku zamkniętą

Ciekawe miejsce wybrała sobie na pierwsze posterylkowe mruczenie, prawda
Bunguś, mimo intensywnego leczenia, zasmarkany po czubki uszu, cieknie mu z lewej dziurki nosa i z prawego oka

Ale gorączki nie ma, gardło lepsze, oskrzela i płuca - czyste, je - choć niewiele, siusia jak trzeba. Tylko humor mu siadł, bo mierzenie temperatury uważa za największe pogwałcenie godności osobistej kota

, a zastrzyk witamonowy tak go wkurzyła, że krwawe ślady jego zdenerwowania mam obecnie... na brzuchu (źle go przytrzymałam

)
A kiedy już moje gady dojdą do siebie, zamierzam im przedstawić na piśmie błagalny apel o lepsze traktowanie

Bo coś mi się widzi, że one - wspólnie i wporozumieniu - zamierzają mnie jednak wykończyć
