mam długowłosego.....uratować -łapiemy!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 18, 2007 19:31

Malgosiu dasz rade:))
Jesli bedziesz potrzebowala pomocy daj znac.
Betaglukan i srodki na rany mam, na grzybice tez mam jakby potrzeba bylo. (Provere dla Szarotki caly czas nosze, bo zpomnialam sobie twoj adres:(()

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro kwi 18, 2007 19:34

Tosza, nie wiem, ale ja bym chyba cięła i próbowała oswajać.
Ale nie traktuj tego posta jako próbę nacisku z mojej strony albo narzucanie swojego zdania.

Takie mnie ostatnio refleksje nachodzą, pod wpływem naszych obserwacji okołodomowych i lekturze forumowych wątków - kocurom trudniej.
Wbrew pozorom.
Fakt, nie rodzą, ale też nikt się nimi zbytnio nie przejmuje. Nie dokarmia, nie rozczula się: ot, drań obsikał drzwi i trzeba go przepędzić; won od moich kotek, sio od misek. Jak się złapie do klatki łapki, to ciach!, o ile jest kasa - i po dobie sio, na wolność. Nawet gdyby chciał się dać udomowić, to ma zbyt mało czasu. Kotka po sterylce jak już posiedzi do wygojenia, to czasem okazuje się całkiem miziasta. I szuka domu. A kocur? Nie ma na to czasu, bo goić się nie musi, wystarczy, że dojdzie do siebie po narkozie.

I żyje sobie taki facet, ropnie i głodówki mu masakrują nerki i wątrobę, cierpi za to, że ktoś kiedyś uznał, że kocura nie będzie kastrował, bo to takie nienaturalne... :evil: Żyje więc "naturalnie", nie ma wyjścia, choćby nie chciał.
Kocury trafiają do domów przeważnie dopiero po ciężkich wypadkach, połamane, albo z tak zaawansowaną mocznicą, że są już nie do uratowania.

Dzisiaj byliśmy umówieni z wetką na kastrację i czyszczenie ropni takiego właśnie starego (? - myślę, że tak naprawdę jest młodszy od naszego dzieciucha Oswalda) dzikusa, który najwyraźniej uznał, że ma już dosyć takiego życia. Że już nie chce wiecznie uciekać, że chciałby, żeby go ktoś wreszcie pogłaskał i dał kawałek dachu nad głową, choćby na tarasie..
Nie przyszedł.
Byłoby ironią losu, gdyby...

Wiem, nie miała baba kłopotu... (to o mnie, nie o Tobie).
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Śro kwi 18, 2007 19:40

Lidka pisze:Malgosiu dasz rade:))
Jesli bedziesz potrzebowala pomocy daj znac.
Betaglukan i srodki na rany mam, na grzybice tez mam jakby potrzeba bylo. (Provere dla Szarotki caly czas nosze, bo zpomnialam sobie twoj adres:(()

dziekuję Lidko.-Ja myslę, że jemu przede wszystkim sa potrzebne nożyczki. ja go nie widziałam od roku-nie wiem tak naprawdę, w jakim jest stanie. A provery nie potrzebuję-nie działała. Za to pomogło...wyciśnięcie gruczołów okołoodbytowych 8O

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 19:56

Ten kot jest podobny do mojej FRYGI!!! W ktorej dzielnicy Krakowa on przebywa?? Wiecie... wet stwierdzil, ze Fryga ma okolo 3 lat, ale sasiadka tego kretyna, ktory kotke wyrzucil z domu mowila, ze kotka ma okolo 2 lat. Moze sa rodzenstwem?? Naprawde sa do siebie podobni!!! Stwierdzam to na podstawie zamieszczonego zdjecia.
Mozna powiedziec, ze sie dokocilam :) WARIACKIE SREBERKO RULEZZZ...

Frygus

 
Posty: 142
Od: Czw wrz 21, 2006 14:29
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:08

ale biedaczek :( teraz wygląda pewnie jak sto nieszczęść :( :(

Tosza, na Twoim miejscu bym ratowała boroczka...jak nie spróbujesz to będziesz sobie wyrzucać że nie spróbowałaś...i będą Cię dręczyły myśli co by było gdyby....

Jak się nie oswoi trudno- jego wybór.

Jeśli jakoś przeżyjecie ten tłok ( a własnie ilość się nie zmiejszy o jedną krówkę?) to ja bym łapała, do weta -badanie krwi (ta chudość :( ), a potem narkoza i razem z kudłami obcięcie jajek.
Oswajac może się długo, ale z zapachem kocura długo się żyć nie da :roll: wiem z autopsji-patrz Milko ( jest teraz 2 tygodnie od kastacji i już wogóle nie śmierdzi ).

Nie wiem co w wypadku jakby wyniki krwi były nieciekawe :roll:

I wreszcie spełniło się Twoje marzenie...no prawie :wink:
mocno trzymam kciuki :ok: :ok: i wierzę że dasz sobie rady.
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Śro kwi 18, 2007 20:15

Nordstjerna pisze:T
Kocury trafiają do domów przeważnie dopiero po ciężkich wypadkach, połamane, albo z tak zaawansowaną mocznicą, że są już nie do uratowania.

Dzisiaj byliśmy umówieni z wetką na kastrację i czyszczenie ropni takiego właśnie starego dzikusa, który najwyraźniej uznał, że ma już dosyć takiego życia. Że już nie chce wiecznie uciekać, że chciałby, żeby go ktoś wreszcie pogłaskał i dał kawałek dachu nad głową, choćby na tarasie..
Nie przyszedł.
Byłoby ironią losu, gdyby...

Wiem, nie miała baba kłopotu... (to o mnie, nie o Tobie).

Tez mam takiego dzikusa-Long Johna. gdzieś jest jego wątek. W zeszłym roku połamana miednica, w tym ropień. Tylko, że on mam dom-trochę może za mało dbający, ale to stary prawie niewidomy człowiek. Kot przychodzi za każdym razem po pomoc, później znika.
Ten kot był już u mnie w domu, ale był strasznie płochliwy-on nie chodził tylko pełzał. I nie pozwalał sie dotykać
Niegdy nie pomyslałam, że kocury maja gorzej. U mnie są "na przychodne" własnie dwa kocury. Wykastrowane, odrobaczane, karmione royalem, bo jak próbowałam kupowac tańsze jedzenie dla balkonowych, to miałam poczucie winy :D

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:18

Frygus pisze:Ten kot jest podobny do mojej FRYGI!!! W ktorej dzielnicy Krakowa on przebywa?? .

Kot jest na Klinach Borkowskich

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:24

berni pisze:Jeśli jakoś przeżyjecie ten tłok ( a własnie ilość się nie zmiejszy o jedną krówkę?) to ja bym łapała, do weta -badanie krwi (ta chudość :( ), a potem narkoza i razem z kudłami obcięcie jajek.
Oswajac może się długo, ale z zapachem kocura długo się żyć nie da :roll: wiem z autopsji-patrz Milko ( jest teraz 2 tygodnie od kastacji i już wogóle nie śmierdzi ).

Nie wiem co w wypadku jakby wyniki krwi były nieciekawe :roll:

I wreszcie spełniło się Twoje marzenie...no prawie :wink:
mocno trzymam kciuki :ok: :ok: i wierzę że dasz sobie rady.

Klusia jeszcze u mnie pomieszka-domek zamilkł
:cry:
Zapch kocura znam :evil: Long John mieszkał u mnie w klatce przed kastracja przez okrągły miesiąc-a to stary kocur. Co może sugerowac ta chudość? On taki jest od roku. jakie badania powinnam zrobić?.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:28

Tosza pisze:Co może sugerowac ta chudość? On taki jest od roku. jakie badania powinnam zrobić?.

Chyba niestety problemy z nerkami czyli standardowo morfologia, wymaz, mocznik, kreatynina, próby wątrobowe.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:31

Moze on zwyczajnie niedozywiony jak taka fajtlapa.
Pewnie badania te, ktore sie robi standardowo powiedzialy by conieco. Moze troche dobrego jedzenia podkurowaloby go i podtuczylo. Czasem moim piwnicznym po gigantach serwowalam na boczku lepsza miske z convalescence. Nie mialam za bardoz mozliwosci lepszego odseparowania, dltego tez nigdy nie robilam badan.
Z takimi zachudzonymi nie mialam dobrych doswiadczen:((
Dlatego jesli masz poki co mozliwosc to pomagaj.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro kwi 18, 2007 20:38

Tak jak rozmawialiśmy - ja go wezmę do siebie na leczenie i socjalizację. Jest długowłosy to moje panienki nie będą miały nic przeciw niemu, nie wiem dlaczego tak jest ale problem mam tylko z krótkowłosymi, Malwa je atakuje i gnębi, Ami mniej, ale też to nie taka sympatia. Ostatnie długowłose jak np Neska, czy Puchatek były traktowane bardzo miło, za to Kocia, Borys czy Baryłka były z premedytacją gnębione. Kocię musiałem dać Asi, bo ona tu ogromnie się stresowała przez to, a nie dziwię się, jak te agresorki dopadały jej do klatki i waliły łapami w pręty.
Mam pustą klatkę, więc mogę zrobić izolatkę, wewnątrz mieści się wszystko co kotu potrzebne - miseczki, kuweta, coś do leżenia. Zobaczymy czy rzeczywiście kolejne koty potwierdzą zasadę o gnębieniu tylko długowłosych, a kotek wolę by nawet był całkiem dziki niż krótkowłosy i domowy, bo oswoić mogę jakoś i wolę by mnie ugryzł, niż był gnębiony przez moje kicie.

Co do tego domku dla długowłosego - taki znaleźć nie będzie trudno, dałem ogłoszenie o Nesce, pamiętacie może ją - ta osoba co się zgłosiła chciała tego kotka, ale on już w dobrym domku, dlatego jak znajdzie się jakiś pers blisko, bo to chyba chodzi o persa (i chyba własnie nie o egzotyka) to on będzie miał mieszkanko. Co jakiś czas jakaś bida szuka domku, to może akurat.
Aaa... i jeszcze ktoś mnie pytał o rudego kotka.
Dominik, Ami & Malwa
Obrazek

dominik

 
Posty: 505
Od: Wto sie 08, 2006 0:59
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:40

Sylwka pisze:
Tosza pisze:Co może sugerowac ta chudość? On taki jest od roku. jakie badania powinnam zrobić?.

Chyba niestety problemy z nerkami czyli standardowo morfologia, wymaz, mocznik, kreatynina, próby wątrobowe.

Zastanawiam się nad kolejnościa-jeżeli faktycznie jest sfilcowany i ma rany, to trzeba go obciąć w narkozie, wqięc pewnie przy okazji mozna ciachnąć, żeby nie mnożyc narkozy.
Nie zostaje mi nic innego, jak czekac na telefon-ja go nie złapię.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:46

Tosza pisze:Zastanawiam się nad kolejnościa-jeżeli faktycznie jest sfilcowany i ma rany, to trzeba go obciąć w narkozie, wqięc pewnie przy okazji mozna ciachnąć, żeby nie mnożyc narkozy.
Nie zostaje mi nic innego, jak czekac na telefon-ja go nie złapię.


Moim zdaniem najlepiej poczekać, podleczyć go z widocznych objawów - ran i wszystkiego, sierść to najmniej ważne jest,
większość kołtonów można wyciąć po prostu na żywo, bez narkozy - po sedalinie puchatek mnie pogryzł okropnie, za to jak się tylko trochę oswoił to domyślił się że przytulanie się jest fajne i czesanie tak samo i się jeszcze dopominał.
Moim zdaniem najpierw wszystko to co widoczne jest, kotek niech się uspokoi, niech troszkę podleczy, może trzeba się robali pozbyć czy czegoś jeszcze, wtedy dopiero ciachać go, ale on już powinien być zsocjalizowany chodź trochę:)
Oddziczenie kotka z pola zajęło mi kilka dni spokoju (święta - nie było mnie w domu, kotek miał zapas jedzonka i wody) + kilka dni w domku. Skapnął sie że mu nie smakuje i był już grzeczny :) Tu zanim się pogoi na pewno minie dłuższa chwilka.
Dominik, Ami & Malwa
Obrazek

dominik

 
Posty: 505
Od: Wto sie 08, 2006 0:59
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 20:55

dominik pisze:Tak jak rozmawialiśmy - ja go wezmę do siebie na leczenie i socjalizację. Jest długowłosy to moje panienki nie będą miały nic przeciw niemu, nie wiem dlaczego tak jest ale problem mam tylko z krótkowłosymi, Malwa je atakuje i gnębi, Ami mniej, ale też to nie taka sympatia. Ostatnie długowłose jak np Neska, czy Puchatek były traktowane bardzo miło, za to Kocia, Borys czy Baryłka były z premedytacją gnębione. Kocię musiałem dać Asi, bo ona tu ogromnie się stresowała przez to, a nie dziwię się, jak te agresorki dopadały jej do klatki i waliły łapami w pręty.
Mam pustą klatkę, więc mogę zrobić izolatkę, wewnątrz mieści się wszystko co kotu potrzebne - miseczki, kuweta, coś do leżenia. Zobaczymy czy rzeczywiście kolejne koty potwierdzą zasadę o gnębieniu tylko długowłosych, a kotek wolę by nawet był całkiem dziki niż krótkowłosy i domowy, bo oswoić mogę jakoś i wolę by mnie ugryzł, niż był gnębiony przez moje kicie.

Co do tego domku dla długowłosego - taki znaleźć nie będzie trudno, dałem ogłoszenie o Nesce, pamiętacie może ją - ta osoba co się zgłosiła chciała tego kotka, ale on już w dobrym domku, dlatego jak znajdzie się jakiś pers blisko, bo to chyba chodzi o persa (i chyba własnie nie o egzotyka) to on będzie miał mieszkanko. Co jakiś czas jakaś bida szuka domku, to może akurat.
Aaa... i jeszcze ktoś mnie pytał o rudego kotka.

Dominiku, nie dość, że dałeś dom Malwie (choc nie zaprezentowała się z najlepszej strony), to jeszcze uratujesz moje małżeństwo przed rozpadem :D Bardzo dziekuję.Skontaktuje się, jak kot bedzie złapany. Postaram się go wykastrować.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 18, 2007 21:02

dominik pisze:
Tosza pisze:Zastanawiam się nad kolejnościa-jeżeli faktycznie jest sfilcowany i ma rany, to trzeba go obciąć w narkozie, wqięc pewnie przy okazji mozna ciachnąć, żeby nie mnożyc narkozy.
Nie zostaje mi nic innego, jak czekac na telefon-ja go nie złapię.


Moim zdaniem najlepiej poczekać, podleczyć go z widocznych objawów - ran i wszystkiego, sierść to najmniej ważne jest,
większość kołtonów można wyciąć po prostu na żywo, bez narkozy - po sedalinie puchatek mnie pogryzł okropnie, za to jak się tylko trochę oswoił to domyślił się że przytulanie się jest fajne i czesanie tak samo i się jeszcze dopominał.
Moim zdaniem najpierw wszystko to co widoczne jest, kotek niech się uspokoi, niech troszkę podleczy, może trzeba się robali pozbyć czy czegoś jeszcze, wtedy dopiero ciachać go, ale on już powinien być zsocjalizowany chodź trochę:)
Oddziczenie kotka z pola zajęło mi kilka dni spokoju (święta - nie było mnie w domu, kotek miał zapas jedzonka i wody) + kilka dni w domku. Skapnął sie że mu nie smakuje i był już grzeczny :) Tu zanim się pogoi na pewno minie dłuższa chwilka.


Dominiku, Puchatek był chyba dosyc młodeym kotem. Z dorosłym niewykastrowanym NIE DA sie wytrzymac w domu. Uwerz mi na słowo :D . jeżeli sąsiadka nie przesadza, to nie mówimy o kołtunach, tylko o sierście zbitej jak filc, pod która są rany i odparzenia. I tego nie sie wyciąc bez narkozy.Ale może przesadza, bo w w zeszłym roku miał bardzo ładne (stosunkowo) futerko, bez tendencji do platania.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 164 gości