MILUSIA z Katowic-prośba o zamknięcie wątku

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Śro kwi 18, 2007 7:54

no i co? było do czego wracać? ;)

ja nie wiem, czy w chwili obecnej ta izolacja klatkowa coś jeszcze da :( no może uchroni resztę towarzystwa przed świerzbem...
są takie "szczepionki" na grzyba - Felisvac, ale są drogie i powtarzać trzeba, więc nie wiem, czy to miałoby sens... zapytaj Ewy :)
Co do prania dywanów - to musialłabyś je wygotować chyba ;) grzyb, o ile dobrze pamiętam, potrafi "siedzieć" sobie wygodnie w meblach i dywanach przez prawie pół roku... :twisted:
Spróbuj może profilaktycznie podnosić kotom odporność, nie tylko Mili, ale reszcie też. Wtedy mniejsza szansa, że tego grzyba jednak złapią. Czyli Scanomune, ewentualnie Betaglukan...
będę śledzić na bieżąco, jak Wam się układa :)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro kwi 18, 2007 8:44

Ufff, było do czego wraca. Mieszkanie całe. Ale znów sytuacja się zmienia i muszę Was poprosić o próbę interpretacji zachowania Milusi i Szczypiorków.
Ja mam kociczkę z rują pierwszy raz. Gdy przyszła do mnie Femcia, miała już dobrze ponad rok i została natychmiast wysterylizowana, a Zosia ma dopiero 9 miesięcy i na jej pierwszą ruję właśnie czekamy.

Otóż wczoraj cały wieczór Milusia była bardzo spokojniutka, nawet powiedziałabym ospała albo przestraszona. W każdym razie cały wieczór przeleżała na moich ramionach. Głaskałam ją cały czas, ale już nie było takiego entuzjazmu. Po prostu dawała się głaskać i leżała zupełnie biernie. Nie było też żadnych symptomów agresji z żadnej strony. Nawet dłuższy czas Koraliś leżał obok nas i spał w najlepsze. Przez cały wieczór Milusia nie wydawała z siebie owych rujkowych krzyków.
Zabawa zaczęła się w nocy. Gonitwy, wrzaski, chyba również dopadły się z Koralem. I znowu rujkowe płacze. Ale myślałam, że rano koty będą pochowane i przestraszone. Nic z tego. Łaziły po mieszkaniu, najadły się, były bardzo zainteresowane kryjówką Milusi. Tylko ona sama znowu przede mną ucieka, syczy, jak do niej dochodę i chcę ją pogłaskać. A ja muszę ją wyciągać z kryjówki, bo rano i wieczorem muszę podać antybiotyk, niestety na siłę.
Zupełnie nie wiem, czy te nocne galopady z wrzaskiem i wzajemnymi napadami (chyba tylko na linii Milusia-Koral) spowodowane są rują Milusi, czy agresją w ogóle. Zawsze wydawało mi się, że jak kociczka ma ruję to wzrasta poziom łagodności w stosunku do kotów. A tu wręcz odwrotnie.

Charczenie i zewnętrzne problemy z oddychaniem Milusi zniknęły, albo zmniejszyły się tak, że już są prawie niewyczuwalne. Ale jej oddech jest cały czas płytki i nierówny. Boję się o jej płuca. Nie mam pojęcia, czy jest to normalna konsekwencja choroby, jeszcze nie wyleczonej (właściwie dopiero w początkowej fazie leczenia).
Na razie tyle.
Acha, Milusia cały czas ma ładny apetyt i zjada wszystko mięsko z miseczki, a w ciągu dnia poprawia suchym.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 9:03

nie wiem co Ci napsiać mnie to wogole dziwi ta jej rujka 8O koty w Katowicach są sterylizowane dałąbym głowe że Mili też , słyszałam że jest coś tykiego jak syndrom 3 jajnika i po sterylce kotka ma objawy rujkowe może to jest to :? nie umiem nic doradzic bo nie miałam takiej sytuacji ale pewnie jest ktoś kto pomoc potrafi :) ja za to zawiozłam mamie koteczke ze schronu na tymczas w poniedziałek i mamy problem z kuwetką bo kicia robi wszedzie tylko nie tam , moze ktoś by mi umiał podpowiedziec kilka sposobów :wink: zastanawiam sie jak stwierdzic czy kica jest ciachana czy nie, bo jak nie to wyslemy ci kase i trzeba by to było zrobić :roll:
Ostatnio edytowano Śro kwi 18, 2007 9:06 przez ko_da1, łącznie edytowano 2 razy
Pusia [*] Bonus [*]

ko_da1

 
Posty: 4174
Od: Nie sie 13, 2006 13:48
Lokalizacja: Chorzów Batory

Post » Śro kwi 18, 2007 9:03

ja specjalistką jakąś nie jestem, zeby była jasność 8) :wink:
ale tak z własnych obserwacji swojego zwierzyńca wnioskuję, ze Milusia po prostu miała dość gonitwy za nią.
Moja Mojra jest tak przeganiana czasem przez Myzię, albo wilczura i jak ma juz serdecznie dość, to zaczyna syczeć i drapać wszystko i wszystkich.Nawet mnie, dopóki jej emocje nie opadną.
Taka juz jest,ze zbytnio się z nimi nie kumpluje, ale relacje ustalone są i większych problemów już nie ma.
jedyny moment kiedy ma wszystkich gdzieś to jak zarełko podają :lol:
wtedy nawet psu do miski zagląda :wink:

Mała1

 
Posty: 19740
Od: Wto wrz 12, 2006 8:56
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro kwi 18, 2007 9:10

Femka pisze: ....Zawsze wydawało mi się, że jak kociczka ma ruję to wzrasta poziom łagodności w stosunku do kotów. ..


jak to mówi mój TŻ: jain (czyli i "ja" i "nein" w jednym :wink: ) kota w rui może się zachowywać różnie i popadać w skrajne humory. Może odczekaj jeszcze kilka dni.... a może ją coś jednak boli? dlatego jest agresywna, zwłaszcza w stosunku do Ciebie?...?

ko_da1 - ze stwierdzeniem, czy kotka jest ciachnięta jest niestety problem :? już to przerabiałyśmy przy tymczasowej Leośce u Goska_bs... wszyscy każą tylko czekać czy wystąpi ruja :roll: i kółko się zamyka...
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro kwi 18, 2007 9:12

ko_da1 pisze:nie wiem co Ci napsiać mnie to wogole dziwi ta jej rujka 8O koty w Katowicach są sterylizowane dałąbym głowe że Mili też , słyszałam że jest coś tykiego jak syndrom 3 jajnika i po sterylce kotka ma objawy rujkowe może to jest to :? nie umiem nic doradzic bo nie miałam takiej sytuacji ale pewnie jest ktoś kto pomoc potrafi :) ja za to zawiozłam mamie koteczke ze schronu na tymczas w poniedziałek i mamy problem z kuwetką bo kicia robi wszedzie tylko nie tam , moze ktoś by mi umiał podpowiedziec kilka sposobów :wink: zastanawiam sie jak stwierdzic czy kica jest ciachana czy nie, bo jak nie to wyslemy ci kase i trzeba by to było zrobić :roll:


dzięki za kasę, ale ja sobie poradzę, więc te pieniądze lepiej przeznaczcie na jakąś inną kicinkę.
Co do jej rui, to ja też mam pewne podejrzenia. Otóż miałam przypadek z Femcią, która trzy miesiące po sterylizacji zaczęła nagle posikiwać gdzie się da. Odwiedziałam masę lekarzy, również lecznicę, w której była sterylizowana (rzeźnia Pod Koniem - inaczej o nich nie da się pisać). Lekarz, który robił zabieg zaklinał się na wszystkie świętości, że było wszystko w porządku i że Femnka ma ten właśnie syndrom (podobno funkcje wyciętych narządów przejmuje przysadka mózgowa - tak ten kretyn to tłumaczył). Po czym maltertyowali Femcię przez bardzo wiele miesięcy zastrzykami antykoncepcyjnymi, że to niby jedyny sposób. Dopiero jak zadzwoniłam do Dra Jachmana, to on odrazu zapytał, czy było robione USG. No i okazało się, że u Femci został solidny fragment jajnika i dlatego miała permanentną ruję. Po powtórnym zabiegu (oczywiście już nie w tamtej rzeźni) sytuacja wróciła do normy i już nie było żadnych problemów.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 9:16

Mała1 pisze:ja specjalistką jakąś nie jestem, zeby była jasność 8) :wink:
ale tak z własnych obserwacji swojego zwierzyńca wnioskuję, ze Milusia po prostu miała dość gonitwy za nią.
Moja Mojra jest tak przeganiana czasem przez Myzię, albo wilczura i jak ma juz serdecznie dość, to zaczyna syczeć i drapać wszystko i wszystkich.Nawet mnie, dopóki jej emocje nie opadną.
Taka juz jest,ze zbytnio się z nimi nie kumpluje, ale relacje ustalone są i większych problemów już nie ma.
jedyny moment kiedy ma wszystkich gdzieś to jak zarełko podają :lol:
wtedy nawet psu do miski zagląda :wink:



U mnie nie jest tak, że to Koraliś ją napada i jest jedynym inicjatorem tych ekscesów. Mam wrażenie, że Milusia idzie do niego, wydaje z siebie rujkowe płacze i wtedy się zaczyna.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 9:21

niestety nie wiem, co zrobić, żeby nakłonić kocicę do siusiania do kuwety. Czytałam w którymś innym wątku, że na przykład zmiana kuwety (zamiana z płytkiej na głęboką) załatwiła sprawę.


Milusia dalej posikuje poza kuwetą, na szczęście tylko na podłogę. Ale wydaje mi się, że jest to charakterystyczne dla rui.

Bardziej niepokoi mnie ten płytki oddech. rozmawiałam wła śnie z koleżanką w pracy i trochę mnie pocieszyła, że zawalone płuca to długotrwałe leczenie i tak szybko nie przebiega. A w sumie pierwsze efekty już są, bo zniknęło sapanie i charczenie. Zobaczymy.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 10:35

To ja swoje trzy grosze na temat grzyba.
Duska zachorowala niepostrzezenie po powrocie z operacji oczu. Robilam wtedy sporo zdjec i nie potrafie znalezc poczatku, za to grzyb rozbuchal sie szybko i to w miejscu nieciekawym bo nad usunietym okiem. Zrobila sie potworna rana. Nic nie pomagalo, smarowanie, szczepionki, cudowanie. Dopiero lamisil w tabletkach wyleczyl. Walczylismy bardzo dlugo. Bo zaczelo sie chyba w lutym a skonczylo w maju. Nikt poza tym w domu nie zachorowal. Ani dwunogi, ani trojka wtedy czterolapek.
Od czerwca za to znalazl sie w domu zapyzialy, zafafulony na maksa prawie ze koci niemowlak. Wtedy nawet nie pomyslalam, ze grzyb jest jeszcze w domu. No ale tez wyjscia innego nie bylo, albo zabrac albo pozwolic mu umrzec bez matki. Na szczescie Szeryf zostal przy swoich chorobach, innych nie przejal:)
Teraz po styczniowym pomorze stosowalam do dezynfekcji domu i piwnicy virkon i sekusept. Virkon rozrabialam i pryskalam roztworem, w sekusepcie pralam i mylam. CHorobe z piwnicy przynioslam tylko Szeryfowi, reszta nie chwycila.
Moze wiec Milusia jesli juz jest we wspolnym gospodarstwie moze pominac okres klatki. No bo na zdrowy rozum jesli cos mialo by sie stac to juz sie stalo.

Ciezki oddech jest moja zmora odkad Szeryf jest z nami, znaczy od niemal dwoch lat. Narazie nie udalo sie nam tego pozbyc, gorzej, po styczniowej chorobie objawy sie zaostrzyly. Poki co zadne leczenie nie podzialalo. Czaem jak sie dobrze polozy to oddycha lekko ale czasem az strach sluchac. Przyzwyczailam sie do sprzatania glutkow, wiecej, ciesze sie jak wykicha, bo wtedy lzej oddycha:)) No i wciaz go ogladam jak spi bo cieknie mu z tego nosa.

Mam nadzieje, ze u Milusi wszystko szybko sie cofnie.

A galopadami sie nie przejmuj. Moje dzis w nocy zafundowaly mi taki sajgon, ze az sie zbudzilam, a spie snem kamiennym. Znow czorty gonily Malenka. Znaczy Szeryf gonil a za nim reszta. Dwa razy przegalopowalo po lozku to stado sloni:)) Po czym Malenka zrobila myk pod koldre i bylo ok.:))

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Śro kwi 18, 2007 11:12

Lidka pisze:To ja swoje trzy grosze na temat grzyba.
Duska zachorowala niepostrzezenie po powrocie z operacji oczu. Robilam wtedy sporo zdjec i nie potrafie znalezc poczatku, za to grzyb rozbuchal sie szybko i to w miejscu nieciekawym bo nad usunietym okiem. Zrobila sie potworna rana. Nic nie pomagalo, smarowanie, szczepionki, cudowanie. Dopiero lamisil w tabletkach wyleczyl. Walczylismy bardzo dlugo. Bo zaczelo sie chyba w lutym a skonczylo w maju. Nikt poza tym w domu nie zachorowal. Ani dwunogi, ani trojka wtedy czterolapek.
Od czerwca za to znalazl sie w domu zapyzialy, zafafulony na maksa prawie ze koci niemowlak. Wtedy nawet nie pomyslalam, ze grzyb jest jeszcze w domu. No ale tez wyjscia innego nie bylo, albo zabrac albo pozwolic mu umrzec bez matki. Na szczescie Szeryf zostal przy swoich chorobach, innych nie przejal:)
Teraz po styczniowym pomorze stosowalam do dezynfekcji domu i piwnicy virkon i sekusept. Virkon rozrabialam i pryskalam roztworem, w sekusepcie pralam i mylam. CHorobe z piwnicy przynioslam tylko Szeryfowi, reszta nie chwycila.
Moze wiec Milusia jesli juz jest we wspolnym gospodarstwie moze pominac okres klatki. No bo na zdrowy rozum jesli cos mialo by sie stac to juz sie stalo.

Ciezki oddech jest moja zmora odkad Szeryf jest z nami, znaczy od niemal dwoch lat. Narazie nie udalo sie nam tego pozbyc, gorzej, po styczniowej chorobie objawy sie zaostrzyly. Poki co zadne leczenie nie podzialalo. Czaem jak sie dobrze polozy to oddycha lekko ale czasem az strach sluchac. Przyzwyczailam sie do sprzatania glutkow, wiecej, ciesze sie jak wykicha, bo wtedy lzej oddycha:)) No i wciaz go ogladam jak spi bo cieknie mu z tego nosa.

Mam nadzieje, ze u Milusi wszystko szybko sie cofnie.

A galopadami sie nie przejmuj. Moje dzis w nocy zafundowaly mi taki sajgon, ze az sie zbudzilam, a spie snem kamiennym. Znow czorty gonily Malenka. Znaczy Szeryf gonil a za nim reszta. Dwa razy przegalopowalo po lozku to stado sloni:)) Po czym Malenka zrobila myk pod koldre i bylo ok.:))


oj, bardzo dziękuję za tego posta :1luvu: podniosłaś mnie na duchu. Ja nie zapytałam mojej doktorki, czy przypadkiem grzyb nie jest tylko w uszach, bo tam czarnoziem totalny, a na sierści tylko placki. z tego, co już się dowiedziałam, że takie grzybisko jest łatwiejsze do wyleczenia. Czy już zdążyły się zarazić Szczypiorki> Jeśli mogły podłapać przez chodzienie po tej samej wykładzienie i dywanie, to prawdopdobieństwo jest. Inaczej jest jeszcze szansa, bo one się do siebie póki co nie zbliżają.


No ale tez wyjscia innego nie bylo, albo zabrac albo pozwolic mu umrzec dokładnie ten sam dylemat ja miałam decydując się na zabranie Milusi natychmiast, jak tylko się da.

Jeśli chodzi o płuca, trochę się boję, że to coś poważnego, ale wetka raczej w panikę nie wpadła. Po prostu usłyszała szmery, stwierdziła powiększone węzły chłonne. trochę optymizmu daje to, że widać bardzo znaczną poprawę.
muszę jeszcze rozgryźć, czemu była wczoraj taka zobojętniała po południu.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 11:26

Femka pisze:Jeśli chodzi o płuca, trochę się boję, że to coś poważnego, ale wetka raczej w panikę nie wpadła. Po prostu usłyszała szmery, stwierdziła powiększone węzły chłonne. trochę optymizmu daje to, że widać bardzo znaczną poprawę.
muszę jeszcze rozgryźć, czemu była wczoraj taka zobojętniała po południu.


a nie miała temperatury?...? popołudniu i wieczorem może wzrastać goraczka...
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro kwi 18, 2007 11:51

Georg-inia pisze:
ko_da1 - ze stwierdzeniem, czy kotka jest ciachnięta jest niestety problem :? już to przerabiałyśmy przy tymczasowej Leośce u Goska_bs... wszyscy każą tylko czekać czy wystąpi ruja :roll: i kółko się zamyka...


Wtedy kiedy o to pytałyście na forum rozmawiałam z miom wetem na ten temat, jedyną możliwością stwiedzenia czy kicia jest sterylizowana jest zbadanie poziomu hormonów (których niestety nie pamiętam - mogę dopytać), bo na USG jeśli nic złego się nie dzieje z układem rozrodczym nie wyjdzie.
Obrazek

andorka

 
Posty: 13805
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Śro kwi 18, 2007 13:19

Georg-inia pisze:
Femka pisze:Jeśli chodzi o płuca, trochę się boję, że to coś poważnego, ale wetka raczej w panikę nie wpadła. Po prostu usłyszała szmery, stwierdziła powiększone węzły chłonne. trochę optymizmu daje to, że widać bardzo znaczną poprawę.
muszę jeszcze rozgryźć, czemu była wczoraj taka zobojętniała po południu.


a nie miała temperatury?...? popołudniu i wieczorem może wzrastać goraczka...[/quote]

tak właśnie i ja podejrzewałam. w sumie ona jest chora na płuca, a antybiotyk zaczęła brak dopiero w sobotę wieczorem.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Śro kwi 18, 2007 14:14

Femka pisze:
Georg-inia pisze:
Femka pisze:Jeśli chodzi o płuca, trochę się boję, że to coś poważnego, ale wetka raczej w panikę nie wpadła. Po prostu usłyszała szmery, stwierdziła powiększone węzły chłonne. trochę optymizmu daje to, że widać bardzo znaczną poprawę.
muszę jeszcze rozgryźć, czemu była wczoraj taka zobojętniała po południu.


a nie miała temperatury?...? popołudniu i wieczorem może wzrastać goraczka..


tak właśnie i ja podejrzewałam. w sumie ona jest chora na płuca, a antybiotyk zaczęła brak dopiero w sobotę wieczorem.


Nie dało rady zmierzyć? (teraz się tak mądrzę, a sama nauczyłam się mierzyć kotową temperaturę dopiero niedawno ) :oops: 8)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro kwi 18, 2007 14:58

Georg-inia pisze:
Femka pisze:
Georg-inia pisze:
Femka pisze:Jeśli chodzi o płuca, trochę się boję, że to coś poważnego, ale wetka raczej w panikę nie wpadła. Po prostu usłyszała szmery, stwierdziła powiększone węzły chłonne. trochę optymizmu daje to, że widać bardzo znaczną poprawę.
muszę jeszcze rozgryźć, czemu była wczoraj taka zobojętniała po południu.


a nie miała temperatury?...? popołudniu i wieczorem może wzrastać goraczka..


tak właśnie i ja podejrzewałam. w sumie ona jest chora na płuca, a antybiotyk zaczęła brak dopiero w sobotę wieczorem.


Nie dało rady zmierzyć? (teraz się tak mądrzę, a sama nauczyłam się mierzyć kotową temperaturę dopiero niedawno ) :oops: 8)


niestety, po pierwsze Milusia nie jest chętna do tego typu współpracy :crying: a po drugie nie potrafię :oops: :placz:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 94 gości