Piastka czuje się coraz lepiej, tzn nabiera pewności i je, i je, i jeszcze raz je. Gdzie jej się to mieści? Trochę obawiam się, o jej brzuszek więc dzielę porcyjki mokrej karmy na 3 – 4, natomiast suchą karmę ma cały czas w miseczce. Piastunia ma swój rytm. Jak ma ochotę na mokrą to nie ma siły, żeby zjadła chrupki. Trzeba będzie i nad tym popracować, ale to nie jest najważniejsze. Z czasem zacznę zwiększać porcje i ograniczać ich ilość. Na razie nich kicia je i nabiera ciałka.
Zachęcona, pragnieniem kici do poznania mieszkania, postanowiłam spróbować zapoznać koty ze sobą. Przytachałam od mamy ogromny transporter z zamiarem przedstawienia się sobie kotom. Co innego popatrzyć na siebie z daleka, a co innego móc podejść bliżej i obwąchać się. Koty znają co prawda swoje zapachy, bo wcześniej wymieniałam między nimi posłanka, ale to jeszcze mało. Oczywiście reakcją Piastki było warczenie i szczotka na ogonie. Niestety, nie da się bezproblemowo tego przejść.
Tak więc, zapakowałam czarnulę do transportera i wniosłam do pokoju z rezydentami... Hmm... Reakcja Piastusi była przewidywalna, ale rezydentów... Psotka, jako że jest odważna natychmiast podeszła, ale kiedy Piastunia pacnęła łapą drzwiczki, to ślepotka zwiała na bezpieczną odległość i już się stamtąd nie ruszyła. Dobrze, że nie widziała wściekłych oczu miniaturowej pumy! Totuś, kot o naturze hipisa, którego NIGDY nie widziałam złego i który zawsze chciał się zaprzyjaźniać ze wszystkimi, uciekł na meble ukazując swoje oblicze tchórza. Po pewnym czasie, przy mojej niewielkiej namowie Totek zbliżył się do Piastki, mimo, że ta prychała, warczała i wcale nie chciała poznawać Bielucha. No i okazało się, że bardzo odważnie okrążał klatkę, i dobrze sobie stwora oglądnął. A Plisia? Plisia popatrzyła na mnie wymownie – „ i po co ci to było”, po czym dostojnie odwróciła się i udała do przedpokoju. No bo kto by sobie zawracał głowę taką wścieklizną?
Piastka jakoś przeżyła oględziny. Oczywiście nic jej nie groziło. Bałam się jedynie, czy nie obrazi się na mnie. To poznawanie się kotów trwało ok. 10 min. Potem kicia wróciła do pokoju. Klatkę otworzyłam... Piastka wyszła, popatrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem i siadła obok fotela. Na fotelu zasiadłam więc ja i cicho przemawiając do Piastuli, zaczęłam zachęcać ją do zajęcia miejsca obok mnie. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy przy pierwszym klepnięciu fotela, kicia wskoczyła i zaczęła się łasić. Grzechy więc zostały mi odpuszczone. Nie pozostaje nic innego jak pod wieczór ponownie kicię włożyć do transportera i...
















Mizianki dla koteczki, jest cudna. Blizny powoli zarosną futerkiem i nie będzie po nich żadnego śladu poza zdjęciami. Blizny na duszy zarosną znacznie szybciej dzięki Twojej pracy Maju. 
