Brak mi słów... Kotka jest piękna, miła i kochana! Nie wiem jakie były Wasze spostrzeżenia, ale ja mam wrażenie, że koszmar tej biednej kociny nie kończył się na wrzątku. Kiedy zostałyśmy same, kicia wręcz namolnie się do mnie łasiła. Spędziłam z nią cały ten czas od kiedy jest z maleńkimi wyjątkami, bo nie wolno mi wyjść z pokoju. Kiedy wychodzę to woła mnie - za każdym razem! Kicia błogo poddaje się głaskaniu, ale co jakiś czas fuka i gryzie. Nie jest to zależne od miejsca gdzie jest głaskana, bo ograniczyłam się do samej główki. Ona poprostu zapobiegawczo atakuje. Z całą pewnością była kopana! Kiedy stoję obok niej jest O.K., ale spróbowałabym ruszyć nogą...
Zaliczyłam jedno ugryzienie, trzy ataki na nogi, głośne i ciche mruczenie, "skrzek wrony" i nawoływania. Oprócz tego maaaaasę ósemek wokół nóg i namolne przytulanie a także ugniatanie. Jednym słowem: jest dobrze
Kicia odwiedziła kuwetę ale tylko w celach poznawczych i mam wrażenie, że trochę piła i zjadła kilka chrupeczek. Kupiłam dziś specjalnie dla niej Hillsa i Royala na sierść i skórę, na zęby, rybny i jeszcze jakiś tam i dodatkowo coś z Puriny. Zrobiłam z tego mieszankę - zobaczymy co jej smakuje.
Mokrej karmy nie tknęła.
Trzymajcie kciuki!!! Myślę, że kicia szybko odzyska wiarę i siły
