filemonka pisze:Ja też walczyłam o mojego Rysia ze wszystkich sił. Cóż, nie udało nam się, ale gorąco życzę by udało się Wam.
A lecznicę na Piłsudskiego od lat omijam szerokim łukiem. Pomyśleć, że jeden i drugi swego czasu zostali wybrani najlepszymi weterynarzami Krakowa :evil:
No własnie, najlepsi weterynarze...Tłumy do nich przychodzą, skąd ta moda?
Moja Gabrysia miała już przejscia w swoim krótkim zyciu, wielu lekarzy zawodziło
Dwa lata temu miała zmiazdzoną łapkę. Trzech wetów chciało od razu amputowac (vivat Pilsudskiego), czwarty- wielki miłosnik i przyjaciel zwierząt podjął się operacji. Przy asyscie 3 innych wetow i 3 godzinach, wszystko sie udalo. Kotka ma w palczykach, w szpiku druciki, czasem nawet zastanawiamy sie ktora to lapka byla...bo nic nie widac:) Lekarz nawet nie chcial zeby mu placic, dopiero jak kotka wydobrzeje. Trzeba go bylo prosić zeby wziął pieniadze za zabieg.
Po niepowodzeniach w Krakowie, do tego samego weta Gabrysie przywiezlismy i on nad nią czuwa.
W poniedzialek zaczynamy podawac interferon, nie jest to metoda popularna (nawet przy bialaczce, bo droga), ale wet mowi, ze warto sprobować- "wirus nie moze zabić każdego kota, bo sam by umarł".
Zdaję sobię sprawę z małych szans...
A teraz pozytywnie
Bylysmy dziś z kicią na trawce w ogrodzie, ona na długiiiiiej smyczy bo tak biegała:) Ofiarą padło kilka robaczków (jej ulubione), zaliczyła również seans opalania. Czaiła się na wronę, ale pies ją uprzedził

Jak można postawić krzyżyk na zwierzęciu, które ma w sobie jeszcze tyle radości? (to nawiązanie do postu o ludziach, ktorzy trzymaja chore zwierzeta z egoizmu i je męczą)
P.S. Kicię leczymy u państwa Kwiecińskich na Barwinku (rodzinny interes, wszystcy cudowni). Uratowali też mojego psa, który miał być uśpiony przez innego weta z powodu nowotworu na główce, a to byłą skóra dziwnę zwinięta i zarosnięta...ehh, ci niektorzy weci....
