"Ciapkowskie koty to nie ciapy" - pod tym wspólnym tytułem zdecydowałam się zamieścić szereg wątków o poszukujących domów kotach z gdyńskiego schroniska Ciapkowa. Do Ciapkowa przychodzi na szczęście sporo ludzi. Adopcje kotów nie są rzadkością. Ale jak to zwykle bywa, domy najczęściej znajdują koty otwarte na człowieka, ufne, rozmruczane. Niestety są i te inne - te, w których doznane krzywdy załamały ufność do człowieka, zniszczyły radość, zabiły spontaniczność. Te koty nie idą na ręce, nie mruczą, bywają smutne, zgaszone, lub żyją raczej w swoim śwecie. Ale one też potrzebują domów, nie mniej od tych ufnych, radosnych, a może nawet więcej. I właśnie tym kotom poświęcę te wątki. Może czyjeś serce drgnie po poznaniu ich historii i zechce któremuś z nich ofiarować nie tylko dom, ale swoje serce.
A więc zaczynamy:
SŁONECZKO
Słoneczko ma około 4 lat. Przyszła do schroniska już prawie rok temu z podrośniętymi już dziećmi, które niestety złapały jakiegoś wirusa i nie przeżyły

. Słoneczko została wysterylizowana i zamieszkała na wybiegu. Nie było jej tam dobrze. To kotka potrzebująca spokoju, nie lubiąca tłoku. Na wybiegu zamieszkała w kuwecie. Dlatego po jakimś czasie została przeniesiona do kociej izolatki i stamtąd w Dniu Kota została adoptowana. Niestety tylko na miesiąc

. Okazało się, że nie spełniła oczekiwań - miała pokochać wnuczkę, która ją wybrała, a pokochała babcię. Cóż, skoro kot nie spełnia oczekiwań, należy go oddać

. Więc Słoneczko kochająca babcia oddała, dając pokazową lekcję nie maleńkiej już wnuczce, że problemów należy po prostu pozbywać się (cóż, może kiedyś wnuczka pozbędzie się i babci). Słoneczko bardzo przeżyła utratę domu. Przez pierwsze dni po oddaniu prawie wcale nie jadła, co przy jej dobrym apetycie było bardzo znaczące. Teraz już je, ale jest apatyczna i smutna. Ludzie szukający dla siebie kotka nie zatrzymują się przy niej bo nie mruczy, nie łasi się, czasem syczy na wyciągniętą rękę (nie jest agresywna, to raczej takie odstraszanie). Przy tym jest śliczna, biała w szare łatki, tylko te smutne oczy...
Proszę w imieniu Słoneczka - niech ktoś ją pokocha. Najlepszy dla niej byłby spokojny, cichy dom, bez małych, hałaśliwych dzieci, dom, w którym pozwolono by jej spokojnie żyć nie narzucając się jej na siłę. Z pewnością odwdzięczy się takiemu domkowi miłością i wiele razy sama, z własnej woli przyjdzie na głaski i mizianki.
Za zdjęcia dziękujemy Eli KW
