Kto nigdy nie kochał nie wie czym jest miłość.
Kto nigdy nie cierpiał nie wie czym jest cierpienie.
Kto nigdy nie musiał podejmować trudnych decyzji niech mnie nie ocenia źle.
Tak, rozstanie! Nie myślałam, że będzie to już. Jeszcze było tyle czasu......
Minęły 3 lata. Urodziłam córeczkę. Czas był paskudny, bo grudzień, zima, choróbska jakieś. Wszytko było niemalże jak dawniej. Aż do marca........
W marcu mała dostała ciężkiego zapalenia oskrzeli. Miała 3 miesiące, szpital, kroplówki, zastrzyki. Lekarka stwierdziła, że to na tle alergicznym. Jak dowiedziała się, że w domu jest kot powiedziała, że to z jego powodu i musimy go jak najszybciej z domu zabrać
Jak zabrać???????? Gdzie, do kogo? Boże znów tysiąc myśli na minutę. Kto go weźmie. Byłam gotowa kupować mu jedzenie, żwirek, witaminy, zapewnić szczepienia byle znaleźć dobry dom. W pierwszym momencie oddałam go do sąsiadki. Byłam spanikowana. Wiedziałam, że w schronisku nie przeżyje, nie mogła bym mu tego zrobić.
W tym momencie miałam wybór dziecko lub kot. Wiedziałam, że Togo jest bardzo ważny ale nie ważniejszy niż mała. Już jedno straciłam......
Szukaj, szukaj, pytaj, zachwalaj, tłumacz, jęcz i zdobądź ten DOM dla NIEGO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No napiszę Wam co było dalej bo to było by nie fair - tym razem:
Moja znajoma ma syna, który zawsze chciał mieć kota. Ona nie chciała mu pozwolić. Miała ze swojego dzieciństwa nieprzyjemne doświdczenia z kotami po traumatycznycj przeżyciach, których zachowanie budziło w niej lęk. Ale opowiedziałam jej o moim Togiśku. Zresztą znała go z moich historii ( no nie jesteście pierwsi, którzy znają wyczyny mojego Togisia

) I zgodziła się go ZABRAĆ do siebie. Miała to być przy okazji niespodzianka dla jej syna.
Znalazłam MU dom. Kochający, duży, z ogrodem, w spokojnej dzielnicy. Wszyscy byli szczęśliwi. Nawet Togo nie obraził się na mnie kiedy go przyszłam po raz pierwszy odwiedzić. Przyszedł na moje gwizdanie ( to był nasz odzew) i wskoczył mi na kolana. Jakby mi wybaczył, patrzył na mnie, ale w jego oczach nie widać było wyrzutu; potem przeszedł się po salonie z podniesionym ogonem- Patrz jak mam się tu dobrze, widzisz, kto tu żądzi, nic się nie zmieniło, ja się nie zmieniłem! Ty też pachniesz podobnie - pamiętam Cię.
Mam nadzieję, że za każdym razem jak go spotykam pamięta mnie
( Teraz sobie pobeczę, bo się wzruszyłam - idę po chusteczkę )
Minęły kolejne 3 lata...........................................................................