Tylko dla wytrwałych- nareszcie zdjęcia str 8.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon kwi 09, 2007 10:27

Ok, ale najpierw muszę załatwić sprawę z wątku kot na drzewie, potem jak zdążę to napiszę. Najpóźniej wieczorkiem :wink:

KarolinaLUNA

 
Posty: 426
Od: Pt gru 29, 2006 14:47

Post » Pon kwi 09, 2007 22:35

I znów po jakimś czasie....
Ha, połamane pazury już były, gołębie też.............................
Pewnego razu nasz kot schowal się w wersalce. Po przyjściu z pracy też nie wyszedł do nas i tak do wieczora. W kuwetce nie miałam nic do posprzątania???? Dziwne, zawsze "coś" było. Rano kot nadal nie chciał wychodzić. Po pracy też to samo - zabrałam go do weta. Nie sikał tylko coś popuszczał. Weterynarz stwierdził, że to problemy z pęcherzem. Po prostu jest zatkany. Kot kastrat oczywiście był na suchym i mokrym kit kecie ( :( :? ) No cóż nie było jescze takiego wyboru a whiskas to była "najlepsza" karma. No i to niestety było przyczyną tego problemu. Lekarz powiedział, że ciężko będzie, trzeba go operować ale nie wiadomo z jakim skutkiem. Jeżeli jest kiepsko i nie da się przepchać pęcherza to kotu trzeba będzie zrobić przetokę. ( Wybaczcie mi jeżeli będę niefachowo się wysławiać ). Spytałam jakie są tego dalsze konsekwencje. Wet wytłumaczył mi, że robi się w okolicy odbytu taką "rurkę" i tamtędy kicio będzie siusial, ale to nie jest dla kota komfortowe. To miejsce bardzo infekcyjne, robią się rany, bakterie mają łatwy dostęp. Jednym słowem załamka :cry: Nie wiedzieliśmy co robić, nikt nie potrafił nam jeszcze doradzić co dalej ( jak kot z tym żyje ). Prosiłam weterynarza żeby zrobił wszystko co możliwe, żeby go uratować. Nie pamiętam dokładnie, ale nie wykluczał możliwości uśpienia kotka dla jego dobra- żeby nie cierpiał :cry: :( . To były najgorsze godziny, to cholerne czekanie co dalej, czy mam po kogo przychodzić???? )....................

KarolinaLUNA

 
Posty: 426
Od: Pt gru 29, 2006 14:47

Post » Pon kwi 09, 2007 23:19

Karolina czemu w takim momencie przerwalas!! przeczytalam wszystko od deski do do deski :P znow sie nie wyspie !! ale to na pewno nie jest nudne :)

teqquila

 
Posty: 107
Od: Pon lip 19, 2004 21:03
Lokalizacja: Łódz/Aleksandrów Łódzki

Post » Wto kwi 10, 2007 0:10

Karolina mogłabyś pisać powieści kryminalne 8)
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Wto kwi 10, 2007 22:30

Nawet nie pamiętam co robiłam. Czy poszłam do domu, czy szwędałam się bez celu po mieście, po prostu zanik , amnezja. Stukało mi tylko jedno, co dalej, co będzie dalej..........?
Udało się :lol: , było ciężko! Zabieg trwał ponad 3 godziny, ale przepchaliśmy pęcherz. Powinno być dobrze. Teraz tylko antybiotyki w zastrzykach i karma Urinary ( kiedyś Low PH Control ). Tak to często zdarza się przy podawaniu puszkowego jedzenia. Nie miałam pojęcia, myślałam, że to karma dla kotów???
Po tej przygodzie jak nasz kot nie chciał zjeść szynki to też nie mieliśmy ochoty, wizyty u weta nas wykończyły. Togiśka też. Ostatnie wizyty kończyły się toczeniem piany z pyska ( biedactwo).
Na szczęście wyszedł z tego i przy odpowiedniej diecie wrócił do normy :)
Potem przybył nam nowy członek rodzinki czyli nasz syn. Rodzina oczywiście ostrzegała nas przed kotem-zabójcą, który nocą pożre nasze malutkie dziecko, rozszarpie mu gardło albo wsadzi ogon do buzi i udusi, i to będzie nasza wina :evil:
No to ja do weta. Popatrzył na mnie rozbawiony i spytał czy osobiście znam taki przypadek?
No nie znałam. Powiedział, że owszem trzeba uważać ale nie panikować i pozbywać się kota. Obserwować i starać się zachować jakąś ostrożność ( tym bardziej znając Toga)
No tak. Kot uwielbiał spać w łóżeczku Filipka i w jego wózku, jak tylko nas słyszła to zwiewał do pokoju, a ja znajdowałam w owych sprzętach ubite posłanko z resztkami czarnej sierści. A ty bestio, znów się wylegiwałeś w łóżeczku - mówiłam do niego, ale najwyraźniej nic sobie z tego nie robił. Synuś rósł i najwyraźniej nie wchodzili sobie obaj w drogę ( Filip do dziś zachowuje dystans do zwierząt, nie boi się jedynie kota ).
Tak. I znów mijały dni, tygodnie, miesiące. Togiśka zabieraliśmy wszędzie.
Kolejna przygoda miała miejsce w górach. Byliśmy na wakacjach. Domek w spokojnej okolicy, żadnych aut tylko polna droga dojazdowa, łaki i lasy. No i oczywiście nasz bohater musiał sobie czmychnąć. Znów poszukiwania, wołanie, chodzenie po nocy. Ale tym razem obyło się bez specjalnych przebojów. Togiśka coś musiało przestraszyć, niestety nie wyspowiadła się co. W każdym razie od tego pamiętnego wieczoru kot wolała trzymać się blisko domu-dziwne prawda??? Aż niemożliwe, jakby niewidzialna bariera nie pozwalała mu ruszyć się dalej.
Niestety zbliżał się nieubłaganie dzień, kiedy musieliśmy się rozstać..........

KarolinaLUNA

 
Posty: 426
Od: Pt gru 29, 2006 14:47

Post » Śro kwi 11, 2007 11:27

Czekamy z niecierpliwością, co też kocisko nawywijało... Aż boję się wyobrażać sobie.
Żadne niebo nie będzie Niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
Obrazek

M@ja

 
Posty: 669
Od: Pon lis 27, 2006 13:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro kwi 11, 2007 14:57

Rozstać??????
Pływanie pod prąd wyrabia mięśnie.
Obrazek Obrazek Obrazek

lucjaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 15292
Od: Czw mar 22, 2007 12:20
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro kwi 11, 2007 17:34

Karolinko co dalej??? Pisz... proooosze!!

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Śro kwi 11, 2007 17:36

Karolino pisz proszę!!!

Tak fajnie opisujesz, że Ci teraz żyć nie damy!! :wink:
Obrazek

maggia

 
Posty: 17535
Od: Sob gru 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Poznań/Luboń

Post » Śro kwi 11, 2007 22:00

Kto nigdy nie kochał nie wie czym jest miłość.
Kto nigdy nie cierpiał nie wie czym jest cierpienie.
Kto nigdy nie musiał podejmować trudnych decyzji niech mnie nie ocenia źle.

Tak, rozstanie! Nie myślałam, że będzie to już. Jeszcze było tyle czasu......
Minęły 3 lata. Urodziłam córeczkę. Czas był paskudny, bo grudzień, zima, choróbska jakieś. Wszytko było niemalże jak dawniej. Aż do marca........
W marcu mała dostała ciężkiego zapalenia oskrzeli. Miała 3 miesiące, szpital, kroplówki, zastrzyki. Lekarka stwierdziła, że to na tle alergicznym. Jak dowiedziała się, że w domu jest kot powiedziała, że to z jego powodu i musimy go jak najszybciej z domu zabrać :cry:
Jak zabrać???????? Gdzie, do kogo? Boże znów tysiąc myśli na minutę. Kto go weźmie. Byłam gotowa kupować mu jedzenie, żwirek, witaminy, zapewnić szczepienia byle znaleźć dobry dom. W pierwszym momencie oddałam go do sąsiadki. Byłam spanikowana. Wiedziałam, że w schronisku nie przeżyje, nie mogła bym mu tego zrobić.
W tym momencie miałam wybór dziecko lub kot. Wiedziałam, że Togo jest bardzo ważny ale nie ważniejszy niż mała. Już jedno straciłam......
Szukaj, szukaj, pytaj, zachwalaj, tłumacz, jęcz i zdobądź ten DOM dla NIEGO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

No napiszę Wam co było dalej bo to było by nie fair - tym razem:

Moja znajoma ma syna, który zawsze chciał mieć kota. Ona nie chciała mu pozwolić. Miała ze swojego dzieciństwa nieprzyjemne doświdczenia z kotami po traumatycznycj przeżyciach, których zachowanie budziło w niej lęk. Ale opowiedziałam jej o moim Togiśku. Zresztą znała go z moich historii ( no nie jesteście pierwsi, którzy znają wyczyny mojego Togisia :) ) I zgodziła się go ZABRAĆ do siebie. Miała to być przy okazji niespodzianka dla jej syna.
Znalazłam MU dom. Kochający, duży, z ogrodem, w spokojnej dzielnicy. Wszyscy byli szczęśliwi. Nawet Togo nie obraził się na mnie kiedy go przyszłam po raz pierwszy odwiedzić. Przyszedł na moje gwizdanie ( to był nasz odzew) i wskoczył mi na kolana. Jakby mi wybaczył, patrzył na mnie, ale w jego oczach nie widać było wyrzutu; potem przeszedł się po salonie z podniesionym ogonem- Patrz jak mam się tu dobrze, widzisz, kto tu żądzi, nic się nie zmieniło, ja się nie zmieniłem! Ty też pachniesz podobnie - pamiętam Cię.
Mam nadzieję, że za każdym razem jak go spotykam pamięta mnie :?:
( Teraz sobie pobeczę, bo się wzruszyłam - idę po chusteczkę )

Minęły kolejne 3 lata...........................................................................

KarolinaLUNA

 
Posty: 426
Od: Pt gru 29, 2006 14:47

Post » Czw kwi 12, 2007 21:47

Taaaaak 3 lata. To długo. Dzieci troszkę podrosły. Mimo, że człowiek taki zaganiany coś się kończy i coś się zawsze zaczyna.
Kończyłam studia. Został mi ostatni semestr. Zawsze gdzieś w duszy coś mi grało- jakiś niedosyt. Zazdrościłam ludziom na spacerach z psami; czasem gdzieś chyłkiem, ukradkiem przebiegł szybciutko jakiś kot...........................
Może znowu spróbować?????? Może ???
Czasem gdy wszyscy spali siadałam sobie w ciemnościach i myślałam, że w tej chwili miło było by mieć na kolanach cieplutkie tyrkające futerko.
Ale to nie takie proste. Najpierw trzeba przebadać dzieci; bo nie darowała bym sobie takiej decyzji. Potem jeszcze przekonać męża. Reszcie nic nie mówić - na razie przynajmniej, żeby nie zapeszyć.
Pies odpadł w przedbiegach. Było kilka racjonalnych powodów dla których psina przynajmniej na razie nie mogła by u nas zamieszkać. Druga pod rozwagę wzięta była tchórzofretka ( przynajmniej przeze mnie). Zapisałam się nawet na forum o fretkach. Jednak po rozważeniu za i przeciw fretka nie była odpowiednim zwierzaczkiem - jedni pisali,że dzieci za małe, inni, że fretki nie pachną zbyt przyjemnie, jescze inni, że trzeba uważać bo one lubią połykać małe przedmioty - niestety przy moich maluchach jest to nie do uniknięcia np. klocki lego. I to był ostateczny powód dla którego nie zdecydowałam się męczyć męża o fretkę.
Zresztą mąż postawił mi ultimatum: jak już chcesz jakiekolwiek zwierzę do domu to tylko KOTA.
No i zaczęło się...................................................................................

KarolinaLUNA

 
Posty: 426
Od: Pt gru 29, 2006 14:47

Post » Pt kwi 13, 2007 8:34

i co :?: i co :?: i co :?: :!:

satrin

 
Posty: 41
Od: Pt sie 25, 2006 12:01
Lokalizacja: Warszawa - Ursynów

Post » Pt kwi 13, 2007 9:59

To jest znęcanie się nad czytelnikami!!!
Pływanie pod prąd wyrabia mięśnie.
Obrazek Obrazek Obrazek

lucjaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 15292
Od: Czw mar 22, 2007 12:20
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon kwi 16, 2007 9:37

Będzie ciąg dalszy?
Pływanie pod prąd wyrabia mięśnie.
Obrazek Obrazek Obrazek

lucjaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 15292
Od: Czw mar 22, 2007 12:20
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon kwi 16, 2007 9:50

Karolina, Ty za dużo czytasz - ZAJMIJ SIĘ TROCHĘ PISANIEM!
Żadne niebo nie będzie Niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
Obrazek

M@ja

 
Posty: 669
Od: Pon lis 27, 2006 13:36
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 161 gości