Aniu, współczuję bolesnych zderzen z kocią paszczęką.
Aby unikać użarcia przez dzikiego...ja siadam na podłodze, wtedy gdy dzicz chwilowo się nie rusza - siedzi skulona w np w kącie łazienki, to łapię tę dzicz "za kaftan" mocno i podnoszę do góry... w ogóle nie ruszam się, staram się niczym nie pobrzękiwać, nie stukać...
Maksymalna cisza, wstrzymany oddech... i sadzam sobie na wyciągniętych nogach.
Żaden ze mnie ekspert, po prostu boję się zębisk i jestem arcyostrożna
Pozniej nadal lekko trzymając za kark, miziam i gadam, gdy już siedzi na kolanach. No i gwarancja efektu mruczenia - sto na sto procent.
Dziczki użerały mnie wtedy, gdy źle złapałam lub gdy na siłę wyciągałam z kryjowki (np z tapczanu) chcąc załadować do transportera. Lub gdy przychodzili 'obcy'
Umie się przytulac

? To znak wszystko idzie w dobrym kierunku.
Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli kolejnego miziaka.
A poza tym Aniu, jesteś Wielka.. Tylko nie daj się pogryźć
