I tak ciągle myślę o Amelii i Babuni na zmianę, więc odrazu napiszę, co było powodem odejścia Amelki
Tak jak sugerowało USG była to przetoka przeponowa. Gdy weterynarze (dwóch operowało) otworzyli Amelkę, okazało się, że ok.3/4 wątroby znajdowało się w jamie klatki piersiowej, przedostało się tam przez otwór w przeponie. Zaawansowanie zrostów i zmian wskazywało, że uraz przepony nastąpił bardzo dawno temu, mogło minąć parę lat. Oczywiście gdyby cały czas tyle wątroby miała w klatce piersiowej, to nie mogłaby żyć. Prawdopodobnie dłuższy czas dostał się tam tylko kawałeczek wątroby, jakby rożek (też coś tam wskazywało na to). Niedawno z jakiegoś powodu, może wstrząsu jakiegoś czy czego, przesunęło się więcej. I zaczęły się problemy. Wątroba uciskała na płuca, Amelia mogła mieć duszności (to co brałyśmy za posapywanie z powodu kataru mogło być właśnie tym spowodowane), zaczęły się problemy z krążeniem w wątrobie bo poskręcały się naczynia doprowadzające ją do wątroby itd. Weterynarze mimo wszystko podjęli próbę umieszczenia wątroby na właściwym miejscu tak, aby potem zaszyć przetokę w przeponie i wszystko mniej więcej unormować. Ale okazało się, że z powodu nieodwracalnych zmian, zrostów itp jest to fizycznie niemożliwe. Po prostu za dużo czasu od urazu przepony minęło. Gdyby to była świeża sprawa to szanse byłyby duże, a tak niestety

. Obudzenie Amelii byłoby tylko przedłużeniem jej cierpienia jeszcze o ileś tam dni.
Podobno takie wypadki zdarzają się. Są bardzo trudne do zdiagnozowania w pierwszym okresie bo nie dają żadnych charakterystycznych objawów, wyniki badań krwi też nie są charakterystyczne dla żadnego schorzenia. Jedną z cech takiego stanu jest to, że kot najchętniej siedzi - wtedy bowiem zmniejsza się ucisk na uwięźnięte narządy. Czyli na to trzeba by zwracać uwagę gdyby podejrzewało się, że kot doznał jakiegoś urazu.
To że Amelka trafiła do schroniska stało się jej szczęściem w nieszczęściu. W przeciwnym razie umierałaby na strychu po prostu z uduszenia, wątroba zadławiłaby ją. To byłaby straszna śmierć. A tak zasnęła spokojnie, głaskana przeze mnie dopóki miała świadomość. To jest dla mnie jakąś pociechą, chociaż radosnej ikonki to tu nie wkleję.
Jest mi bardzo ciężko. Nie płaczę, co może i gorzej. Ale tak mam, im głębiej mnie coś boli tym mniej potrafię płakać. no cóż.
Amelko - śpij spokojnie. Byłaś u mnie tylko niecałą dobę, dłużej byłyśmy razem w schronisku. Ostatnio mimo wolnych dni jeździłam do ciebie codziennie. Poproszę potem Fraszkę, żeby dodała twoje zdjęcie z tęczą do mojego podpisu. Jesteś moim kotkiem. Na zawsze.